- Kasai... - Mundus uśmiechnął się, wpatrując się w waderę.
- Co? - Kasai zapytała nieufnie.
- Najpierw powiedz mi, jak zamierzasz pozbyć się tego byka?
- Z pomocą płomieni. Tak, jak to zrobiłam dziś.
Ptak wydawał się być mniej wrogi niż jeszcze przed godziną. Kiwnął głową, spuścił wzrok.
- Może to głupie... - zamyślił się - ale jestem pewien, że on tu wróci. Jeżeli go nie zabijesz.
- Słucham? - wadera żachnęła się - według ciebie, co mam zrobić?
- Na razie zostać w jaskini.
- Rozumiem, że nie przeszkadza ci, że byk biega samotnie po lesie i zagraża całej watasze, jednak ja nie zamierzam tego zignorować. O mało co nas nie zabił - Kasai westchnęła, po czym wstała, chwiejnie kierując się do wyjścia. Ptak stanął przed nią.
- Jeśli chcesz, przyprowadzę ci go tutaj. Pozwól jedynie sobie odpocząć, a mi daj tylko pół godziny. Z przyjemnością popatrzę, jak używasz ognia.
Przez chwilę staliśmy w ciszy. Nie wiedziałem, czy coś powiedzieć, czy milczeć.
- Po co ci jej ogień? - zapytałem w końcu.
- O to niech już cię głowa nie boli - Mundus machnął skrzydłami. Kasai zastanawiała się chwilę.
- Jak zamierzasz go tu przyprowadzić?
- O to również bądź spokojna. Nie tylko mi jest to potrzebne.
Ptak znów mówił zagadkami. Miał to w zwyczaju. Wiedziałem, że gdy zaczynał to robić, prawdopodobnie kryła się za tym jakaś nieczysta sprawa. Byłem jednak ciekaw, jaka.
< Kasai? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz