Mundus wyleciał z jaskini. Miałam wrażenie, że ptak coś knuje... Nie, poprawka: On chyba zawsze coś knuje.
- Mam złe przeczucia. - westchnęłam siadając przy wyjściu z jaskini.
Basior kiwnął tylko głową w zamyśleniu. Nie pozostało mi nic innego jak
czekać.
Po niespełna dwóch kwadransach ptak usiadł na gałęzi najbliższego
drzewa. Po chwili usłyszałam znajome sapanie. Najwyraźniej byk zdążył
się już zmęczyć. Wyjrzałam ostrożnie z jaskini. Zwierzę stało zaledwie
parę metrów ode mnie. Otoczyłam je kręgiem ognia i powoli zmniejszałam
jego średnicę tak, by byk znalazł się w pułapce. Ryk palonego zwierzęcia
skutecznie wypłoszył z okolice wszystkie ptaki. W powietrzu unosił się
zapach pieczonego mięsa. Trawa na szczęście wciąż była mokra. Po chwili
można było już poczuć swąd spalenizny, a byk upadł na ziemie. Płomienie
powoli dogasały. Odwróciłam się gwałtownie słysząc głos Mundusa, który
niespodziewanie znalazł się obok mnie.
< Jaskrze? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz