- Niee... - uśmiechnąłem się niepewnie, robiąc krok w stronę wilka. Odetchnąłem z ulgą.
Szliśmy w milczeniu. Było nadzwyczaj spokojnie.
- Gdzie idziemy? - zapytałem cicho.
- Przed siebie - odpowiedział Alekei.
Słońce zaszło chmurami. Mimo to, nie wyglądało, jakby miało zaraz zacząć padać.
- Może poszukajmy jakiejś jaskini, na wypadek, gdyby zaczęło padać? - zapytałem, gdyż wiatr zaczął mocniej wiać.
- Deszcz raczej nam nie zaszkodzi - odpowiedział Alekei - przynajmniej nie ma już takiego upału, jak przed godziną.
Z dala rozległo się szczekanie psów. Na początku pomyślałem, że to psy we wsi. Nierzadko zdarzało się, że dziki czy sarny chodziły po wsi, a psy podwórkowe zaczynały bez opamiętania ujadać.
Po dokładniejszym wsłuchaniu się w szczekanie, zorientowałem się, że nie pochodzi ono ze wsi, a wyraźnie dobiega... z lasu.
Potem usłyszałem strzały. Przeszedł mnie zimny dreszcz.
Chmury zdążyły już całkowicie zasłonić nieboskłon, wiatr to ustawał, to zrywał się z wielką siłą.
Wszystko stało się szare. I nie była to świeża, biała mgła, pojawiająca się często po burzy. To ciemnoszara jednolita głębia. Natchniewa ona do różnych dziwnych myśli.
Nigdy chyba nie doświadczyłem takiej anomalii pogodowej.
- Alekei... - zacząłem, niemal proszącym i trochę zaniepokojonym tonem - schowajmy się gdzieś... będzie burza.
- Gdzie tam! - przeciągnął wilk niedbale.
- Ale...
- Z takich chmur nie ma burzy - pokręcił głową Alekei.
- Tak, wiem... Stratus, Cumulus i tak dalej... ale zaraz będzie burza.
< Alekei? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz