Przechadzałam się po lesie. Dzień był upalny, parny. Poczułam kłucie w brzuchu... {to już ten moment...} pomyślałam. Na szczęście byłam blisko jednej z jaskiń będących częścią terenów watahy. Jakimś cudem udało mi się przebrnąć trzy kilometry (wraz z narastającym, towarzyszącym mi bólem brzucha) dotrzeć do jaskini.
~~ Minęło tyle czasu ile potrzeba ~~
Obok mnie leżały trzy szczenięta.
- Murka, Lulek... a ty jak? - spojrzałam na trzeciego szczeniaka.
W tej chwili do jaskini wszedł Teler.
<Telerze?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz