Skoczyłem na wilczura... zaczęła się szarpanina... Gaja uciekła... nic więcej nie pamiętam.
Obudziłem się w rodzinnej jaskini. Nade mną stały dwie wadery: Rozalka i Gaja.
- Lola nie może dziś ci pomóc - powiedziała chłodno Rozalka
- Tak... - zaczęła Gaja
- Może nawet lepiej. wolę sama się tobą zająć - kontynuowała moja siostra, co chwila spoglądając "spode łba" na Gaję. Ta smutno na mnie opatrzyła i gdy Rozalka wyszła,
Gaja rzekła:
<Gaju?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz