- Coś się znajdzie - powtórzyłem raz jeszcze - nie musisz od razu uciekać.
- Tak właśnie myślałam - pokiwała głową wadera - kiedy mogę na nie liczyć? - zapytała, a w jej głosie dosłyszałem lekko poganiający ton.
- Jutro - podniosłem głowę, wbijając wzrok w Rachel.
- Późno - odrzekła lakonicznie.
- Więc może być jeszcze dzisiaj wieczorem - westchnąłem ciężko, podnosząc się ze swego miejsca - przyniosę tu coś, jeśli znajdę.
- Świetnie, będę czekać - ziewnęła wilczyca, po czym przeciągnęła się i popatrzyła na mnie z wyczekiwaniem, znów usiadłszy. Pokiwałem głową i wyszedłem, kończąc tą mało rozbudowaną dyskusję. Pierwsze kroki postawiłem nieco bezmyślnie w kierunku lasu, lecz po kilku chwilach zorientowałem się, że ani farb, ani płótna nie znajdę nigdzie indziej, jak we wsi. Wilki nie mają przecież takich rzeczy - skrzywiłem się w duchu. No nic, najwidoczniej taka fanaberia jednej z naszych członkiń, trzeba postarać się ją spełnić. Ale jak...?
Westchnąłem po raz kolejny i skierowałem się w stronę siedziby ludzkiej. Bywałem już tam, zdarzało mi się nawet przynieść jakąś drobną zdobycz, jak wtedy, gdy wraz z Kamą i Zawilcem ganialiśmy ptactwo mieszkające wraz z ludźmi.
Z płótnem nie poszło nawet trudno, jakieś duże, śnieżnobiałe wisiało w jednym z otwartych okien małej, drewnianej chatki. Bez namysłu ściągnąłem je stamtąd i uniosłem dalej. Nikt nawet nie zauważył mojego wybryku, toteż spokojnie mogłem oddalić się i poszukać farb. Farb? Z tym już gorzej. No nic, poszukam.
< Rachel? Jak przemyślenia po spotkaniu pierwszego członka WSC? xD >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz