Spojrzałam w miejsce, gdzie jeszcze chwile temu wolno materializował się Goth ale cofnął to. Nie wróżyło to nic dobrego, wiedziałam to. Widać coś szykował na wielkie wejście. Przeniosłam wzrok na podchodzącego ku mnie basiora, aktualnie w fazie demonicznej. Zatrzymał się na kilka kroków ode mnie, stanął w milczeniu. Dopiero po chwili wracał do normalnej formy, trochę się trząsł. Miałam rację, w klasycznym jego "ja" zdawał się wibrować. Spodziewałam się, że to przez nerwy. Ale nie.
-Wszystko w porządku Kuraha?- Zapytałam się cicho. Nie odpowiedział mi, zamiast tego opadł na ziemie. Nim się zorientowałam, wyciągnął łapy ku mnie i zaraz zostałam w mnie zakleszczona wprost w jego ramiona. Zamrugałam powiekami zaskoczona, podczas gdy on mocniej zacisnął łapy.
-Nie odchodź. Nie bierz z Nim ślubu. Nie zostawiaj nas- zaczął mówić w kółko podenerwowanym głosem. Nie pozwalał mi dostrzec jego wyraz pyska ale wywnioskowałam, że emocje wzięły górę a on ma swoją chwile słabości.
Uniosłam swoje łapy po czym oplotłam go nimi a pysk lekko położyłam mu na ramieniu.
-Ciiii. Wszystko w porządku Kuraś- zaczęłam mu szeptać.- Wszystko będzie dobrze, zaufaj mi.
Jego uścisk zaczął wolno słabnąć jednak stawał się w pewien sposób łagodno-solidny.
-Jak mam zaufać gdy dobrowolnie idziesz w paszczę potwora?- Mruknął gdzieś mi na barku mocniej przyciągając ku sobie.
-Mam wszystko pod kontrolą, zaufaj mi- uniosłam wyżej położoną łapę by zacząć go delikatnie głaskać po głowie i karku.- Nie martw się o mnie, poradzę sobie, jak zwykle. Znasz mnie przecież.
Na tyle usłyszałam ciche i mimowolne parsknięcie.
-Ta, trochę cię poznałem- jego ton wydawał się nieco spokojniejszy. Dalej jednak nie zmieniał swojej pozycji, dlatego zmuszona zostałam trochę zatopić się w jego futrze by się nie przewrócić. Przez ten cały czas nie przestawałam go łagodnymi ruchami głaskać. Dopiero po kilku minutach dał sobie spojrzeć na pysk. Lekki uśmiech mocno kontrastował ze zasmuconymi oczyma. Przejechałam mu łapą po pysku uśmiechając się przy tym ciepło. Nim zdążył coś powiedzieć, usłyszałam za sobą dobrze znany głos.
-Ładnie to tak podrywać czyjąś narzeczoną?- Głos Goth'a wydawał się spokojny i groźny, niebezpieczeństwo wisiało w powietrzu. Odwróciłam ku niemu głowę, bo Kuraha wyszczerzył kły mocniej oplatając mnie. Goth był w tej ziemskiej formie. Przewróciłam mimowolnie oczyma.
-Daj spokój Goth, Kuraha potrzebował trochę wsparcia. Jesteśmy przyjaciółmi- powiedziałam dobitnie podkreślając drugie zdanie. W tym czasie też wyszłam ze splotu ramion białego basiora. Teraz wszyscy staliśmy, panowie wydawali się tak bardzo pewnego swojego ale to Goth miał przewagę.
-Nie odbieram tego tak, kochanie- powiedział ze swoim klasycznym szelmowskim uśmiechem mój narzeczony ale nie spuszczał wzroku z drugiego. Kuraha się zjeżył, czułam nadciągające kłopoty bo Goth właśnie uniósł teatralnie łapę. Mimo moich wcześniejszych próśb, chciał poważnie skrzywdzić mojego drogiego przyjaciela. Trzeba było odwrócić jego uwagę, jak najszybciej.
-Gothyy- zwróciłam się melodyjnie do niego, natychmiast pochłaniając całą jego uwagę. Uśmiechnęłam się równie nieśmiało co uroczo podchodząc bliżej- a może byśmy tak skoczyli zobaczyć to nasze przyszłe lokum, co? Zawsze lubiłam formy demonów, może byś mnie nauczył tej sztuczki?
-Ależ naturalnie moja piękna- powiedział całkiem zapominając o trzecim wilku. Uśmiechnął się kusząco obejmując mnie. Zaraz jednak rzucił do Kurahy ostrzegawczo.- Żebym więcej nie było takich sytuacji- warknął, po czym zwrócił się do mnie pociągającym tonem w rozmowie. Rzuciłam szybkie spojrzenie na Kurahę. Znikając w odmętach portalu stał w bezpiecznym miejscu. Ulżyło mi na sercu, że zajęłam Goth'a wystarczająco by zostawił go w spokoju.
< Kuraś? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz