- Goth mówisz? - zapytał jeszcze raz Shino, by upewnić się, że mnie dobrze usłyszał.
- Mhm - mruknąłem. - Wiesz coś o nim?
Wybieraliśmy się na polowanie. Teoretycznie, bo po jednym niewinnym pytaniu z mojej strony, zmieniło się ono w poważną rozmowę.
- Ciężko, bym nie wiedział - westchnął lis. - Mieliśmy mały problem z jego zwolennikami. Jest ich sporo wśród kitsune, to prawie jak mała sekta. Zaatakowali raz mojego mistrza i...
- Mistrza?
- Dokładnie. Uczyłem się u niego. Zawdzięczam mu dwa z moich pięciu ogonów. - Pomachał nimi z niespotykaną u niego na co dzień radością. Chwila...
- Pięciu? - zawołałem. Gdy sprawdzałem ostatnio miał ich cztery. Byłem pewien! Zerknąłem na nie. Rzeczywiście, pięć! Jak mogłem to przegapić?
- Nie spodziewałeś się tego, co? - zaśmiał się.
- Nie zauważyłem, przepraszam. - Zmarszczyłem brwi i położyłem po sobie jedno ucho. Powinienem był poświęcać mu więcej uwagi, dobrze wiedziałem, ile znaczyła dla niego ilość ogonów.
- Miałeś sporo na głowie, rozumiem to - zapewnił. Mimo wszystko, czułem się podle.
- To było bardzo dawno?
- Mniej więcej, kiedy postanowiłem zostać. - Spojrzał na mnie kątem oka, nie mogłem powstrzymać uśmiechu. Co ja bym bez niego zrobił?
Chwilę szliśmy w milczeniu. Powróciłem myślami do wcześniejszego tematu rozmowy.
- Wiesz coś więcej na temat tego całego Gotha? W końcu poniekąd też jesteś demonem.
- "Poniekąd" to za mało powiedziane i nie tylko ja nim jestem w pewnym stopniu - zaśmiał się. - Więc może, powiedz mi co ty wiesz?
- Używa wielu rodzajów magii - rzuciłem. To była moja pierwsza myśl. Lis pokiwał głową. - Obiecał podobno chronić watahy, bo jest... zaręczony z Palette. Jakieś przeznaczenie i tak dalej. - Słowo "zaręczony" niemal wyplułem. I plułbym dalej, gdyby mogło to cokolwiek zmienić.
- Zaręczony? - Shino zmarszczył brwi w zamyśleniu, po czym wzdrygnął się tak gwałtownie, że sam się przestraszyłem. - Jak dla mnie to może oznaczać tylko jedno, nie będę tłumaczył, bo to mało istotne. - Spojrzałem na niego niepewnie. - Miałem poradzić ci na początku, byś dał sobie spokój, ale nie możesz dopuścić do tego ślubu, Kuro.
- No co ty nie powiesz - burknąłem.
- Skup się, Kuraha! - krzyknął towarzysz, prosto w moje biedne ucho. Skrzywiłem się. - Wierzysz w przeznaczenie? Wiem, że nie. I bardzo dobrze, bo jest gówno warte.
Nie mogłem się nie zgodzić.
- Możemy rozmawiać o tym otwarcie? Wydaje mi się, że powoli przechodzisz do naprawdę istotnego tematu. - Przypomniałem sobie, o podległych Gothowi demonach. Shino uśmiechnął się, wyraźnie dumny z mojego spostrzeżenia.
- Nie, nie możemy. Chcesz nauczyć się czegoś fajnego?
- Nie jestem pewien... - Spojrzałem na niego spode łba. Mówił tonem, który nie zwiastował niczego dobrego.
Zanim zdążyłem zapytać, o co właściwie chodzi, lis miał już w pysku patyk, a obok mnie pojawił się niebieski ogień. Ktokolwiek inny widziałby go, jako mgłę, ale moich oczu iluzja nie mogła oszukać.
- Musisz użyć swojej mocy na większym obszarze - poinformował mnie towarzysz, ledwo go zrozumiałem prze ten kawałek drewna. - Połącz je. Przemień się, to spowoduje uwolnienie części twojej energii. Wtedy możesz przenieść ją z wiatrem.
Dobra, zupełnie logiczne, mogło nawet zadziałać. Byłem jednak nastawiony sceptycznie. Przymknąłem oczy, odetchnąłem głęboko i wykonałem polecenie. Skupiłem się na niewielki obszarze wokół nas. Gdy je otworzyłem, płomieni nie było, a Shino ciągle trzymał patyk.
- Za pierwszym razem? Nieźle.
- Możemy teraz rozmawiać? - zapytałem.
- A jakże. Oczywiście, mogłeś właśnie zabić jakiegoś mało znaczącego demona, ale nie przejmuj się, to paskudy.
- Zabić?
- Jeśli nie mają materialnego ciała? Oczywiście. Myślisz, że z czego żył klan twojej matki?
Wydałem z siebie pełen niezadowolenia pomruk. Eh, te kocie struny głosowe. (Moja demoniczna forma miała dużo z lwa czy tygrysa, albo z czegoś podobnego, ciężko stwierdzić.) Nie podobała mi się wzmianka o matce. Zresztą skąd miałem to wiedzieć? Ostatni raz widziałem ją, jak porzucała mnie na zupełnie obcych terenach.
- Polowali na demony? - Niechętnie postanowiłem ciągnąć temat.
- Jeszcze jak. Żywioł Próżni jest do tego wręcz stworzony! A ty odziedziczyłeś jeszcze moc, po rodzinie ojca. Dziadek pokładał w tobie ogromne nadzieje. Ciekawe jak długo Kokyu musiała się tłumaczyć. Pewnie nadal jest wściekły, o ile żyje.
Nie zamierzałem nawet tego komentować. Z niepokojem spostrzegłem, że powoli zaczyna nas otaczać ogień. Pojawił się jakby na okręgu, i zbliżał coraz bardziej z każdej strony.
- Chyba czas minął - zauważyłem. - Jest coś jeszcze co chcesz mi powiedzieć?
- On jej do czegoś potrzebuje. Żaden demon nie traciłby czasu na śmiertelne istoty, gdyby nie miał w tym ważnego interesu.
- Przeczuwasz, że stanie się coś złego?
- W najgorszym wypadku, wszyscy zginiemy i mówię to całkiem poważnie. Goth to potężny demon, więc jeśli kręci się tak po prostu po ziemi, może od tego zależeć los całego świata.
- Co wspólnego może mieć z tym Paletka? - Płomienie prawie już nas otoczyły.
- Możemy się tylko domyślać. Wiesz co powinieneś zrobić, tak? - Na jego pysku pojawił się ten specyficzny uśmiech, który widywałem tylko, gdy sytuacja była na tyle beznadziejna, że pozwalał mi na użycie wszelkich dostępnych środków.
- Mam trzy plany, które mogę realizować równolegle i czwarty, na wypadek gdyby dwa pierwsze nie wypaliły, a w trzecim wystąpiły komplikacje.
- Podoba mi się twoje podejście, choć brakuje tu odrobiny woli walki - zaczął, wcale nie prowokacyjnie, Shino.
Uśmiechnąłem się, odsłaniając ostre kły. Wziąłem głęboki wdech i zacząłem od głośnego, gardłowego pomruku, który po chwili przerodził się w ryk. Zapewne spłoszyłem zwierzynę w promieniu paru kilometrów, a wszystkie żyjące tu tygrysy mnie znienawidziły, ale czułem się na tyle pewny siebie, że nie obchodziło mnie to ani trochę. W końcu miałem w sobie coś z demona, a na tych terenach, nie było miejsca dla dwóch.
I zdecydowanie, nie byłem typem, który mógłby ustąpić.
< Palette? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz