piątek, 23 lutego 2018

Od Kurahy CD Palette

Shino złapał mnie gdzieś w środku lasu. Powiedział tylko, że powinienem zajrzeć niedługo do Palette i poszedł. Nawet nie próbowałem pytać, o co konkretnie mu chodzi, choć byłem nieźle zaniepokojony. Sytuacji wcale nie poprawił krzyk, który usłyszałem, gdy znalazłem się niedaleko jaskini wadery. Mało brakowało a zerwałbym się z miejsca i pobiegł w tamtą stroną. Powstrzymałem się jednak w ostatniej chwili. Musiałem przecież najpierw to przemyśleć. Może to właśnie Wszechświat wystawiał na próbę moją cierpliwość i opanowanie? Nigdy nie wiadomo.
Do jej jaskini zajrzałem powoli, na wypadek gdyby coś miało się na mnie rzucić. Zobaczyłem jednak jedynie Palette, leżącą blisko wyjścia, wśród odłamków szkła i kosmyków własnych włosów.
- Słodkie niebiosa, co tu się stało? - Rozejrzałem się niepewnie i podszedłem bliżej, ignorując szklane drobiny. Nawet najmniejsze części pachniały intensywnie, jak pierwszy kwadrans po burzy. - Palette?
- Nie pozwolę skrzywdzić moich bliskich - powiedziała patrząc mi w oczy i chwytając mnie za bark. - Nie pozwolę, rozumiesz?!
- Co się stało? Co to za bałagan i z twoimi włosami? - zapytałem, widząc, że cała się trzęsie.
- Posprzątam to później - zaśmiała się sucho. 
Nie bardzo wiedziałem co mam o tym wszystkim myśleć. Korzystając z tego, że wadera była jedynie na wyciągnięcie łapy, przyciągnąłem ją do siebie i objąłem łapami. Próbowała mnie odepchnąć, ale po chwili zrezygnowała. Miałem nadzieję, że choć trochę się uspokoi, a ja w tym czasie mogłem lepiej przyjrzeć się wnętrzu jaskini. 
Nie potrzebowałem wiele, by wiedzieć, że Goth był tu dosłownie chwilę wcześniej. Śmierdział niesamowicie, jego zapach rozpoznałbym wszędzie. Zwróciłem uwagę na róże, które pokrywały znaczną część ściany. Ich zapach byłby może znośny, ale nie w takim natężeniu. Ujrzałem jeszcze krople krwi na ziemi, najwyraźniej Paletka zraniła się szkłem. Niemal już przestała się trząść, wprawdzie co parę sekund jej ciałem wstrząsały dreszcze, ale chyba było lepiej.
- Powinniśmy iść do twojej matki. Ktoś musi opatrzyć te rany zanim wda się jakaś infekcja, niedawno mieliśmy epidemie. - Mówiłem szybko, by nie miała szansy mi przerwać. - Potem pomogę ci posprzątać, jeśli mi pozwolisz. Od tego szkła śmierdzi magią na kilometr, wystarczy, że go dotknę, a zmieni się w pył. Wtedy można zamieść czy coś...
Chwilę czekałem na jakąkolwiek odpowiedź. Mogłem spodziewać się wszystkiego, łącznie z końcem świata, co wcale nie poprawiało mi humoru. 


< Palette? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz