Można by rzec, że po ujawnieniu prawdy przyjaciołom, zaczęła iść lawina. Naprawdę, zaczęła się tragikomedia. Rodzice zaczęli dawać mi w ciągu dnia po kilka misji do wykonania, zawsze w towarzystwie kilku wolnych basiorów. Doceniałam chęć pomocy rodziców ale to bardziej mniej irytowało niż pomagało. Te całe teksty na podryw i zaraz ataki paniki, bo jakieś ostrze nad danym osobnikiem zwisało niebezpiecznie blisko.
Kama również starała się mnie jakoś nakierować na lepsze tory, według wszystkich. Zaczynała robić babskie wieczory z waderami w zbliżonym do nas wieku. Co spotkania to dziwniejsze tematy wychodziły do poruszania. Tak jak tego wieczoru. Większość zaczęła się spierać a powód był niecodzienny.
Wadery się kłóciły, który z basiorów ma najbardziej apetyczny tyłeczek.
Z Kamą siedziałyśmy nie dowierzając zbytnio. Wymieniłyśmy się znaczącymi spojrzeniami. Ta rozmowa zaczynała być trochę niepokojąca i dziwna. Zaraz towarzyszki nas dopadły z pochodniami w oczach.
-Kama! Kto według ciebie ma najlepszy tył?!
-Yyyy, no nie wiem...- spanikowała moja przyjaciółka.Zaraz palnęła- Może Zawilec?
-On ma jakiś taki niemrawy- wymamrotała gorzko pytająca wadera.- Już Wrotycz ma lepszy. Albo Kuraha czy Canay.
-Oni mają najlepsze!- Dodała głośniej zawieszona na niej koleżanka. Zaraz spojrzały na mnie.- TY! Palette, który z nich ma pierwsze miejsce?!
Zaniemówiłam. Nie interesowały mnie takie tematy, w dodatku Kuraha to mój przyjaciel z dzieciństwa a Canay od niedawna zasilił nasze szeregi. A one oczekiwały, że tak o, powiem kto jest według mnie... przystojniejszy. Tak, czy oto chodzi? Nie no serio. One sobie robiły listę atrakcyjnych wolnych basiorów, część nieśmiało do nich wzdychała...
-To?- Ponagliła kolejna wadera. Namyślałam się. Jeśli spojrzeć pod innym kątem, to było coś zupełnie nowego. Dziękowałam sobie, że Goth się wycofał na wieść o babskich pogawędkach. Oboje tego nie lubiliśmy ale ja zostałam do tego zmuszona...
-Tak właściwie...- Zaczęłam-... Chyba jest remis.
Wszystkie jęknęły jak jeden mąż. Wstałam z miejsca i przepraszając towarzystwo, wyszłam. Potrzebowałam wyjść z tej chmary hormonów, w tej chwili. Oddalając się od rozchichotanych wader, wtapiałam się w nawet spokojną noc. Pozwoliłam się prowadzić duchowi w jego miejsce, wiatr który wolno stawał się silniejszy, radośnie rozdmuchiwał mi włosy. Dotarłam nad zbiornik wodny, który był wzburzony. Przysiadłam na brzegiem cicho śpiewając spokojną dla duszy pieśń, którą czasami wykorzystywałam magicznie.
Wówczas chciałam coś innego spróbować ale zamiast tego, od cichego śpiewu, woda się uspokoiła jak i pogoda, wiatr zmienił się w łagodne podmuchy. Gdzieś za sobą usłyszałam trzask łamanej gałązki, natychmiast przerwałam cichą melodię i odwróciłam się w tamtą stronę. Kuraha. Uśmiechnął się.
-Coś czułem, że cię spotkam. Co to za maczanie łap w pogodzie?
-Chciałam coś sprawdzić z wodą a nie z pogodą- odparłam trochę się rozluźniając.- Wolę być tutaj niż na kolejnym babskim wieczorze. Czasami nie rozumiem ich- zmarkotniałam mając na myśli tego konkursu chwilę temu wspomnianego z którego wyszłam.- A co ciebie tu sprowadza?
-Nocny spacer... Jakoś twój śpiew mnie tu zaciągnął- dodał z wahaniem. Ku mojemu zdumieniu, złapał wolnym ruchem moją łapę i tak ją trzymał. Przymknął oczy i zapytał cicho- możesz jeszcze zaśpiewać? Nie skończyłaś.
Zamrugałam zaskoczona ale... Widoku takiego przyjaciela się nie spodziewałam. Zresztą, mało kiedy śpiewałam komuś tak o, po prostu. W przypadku przyjaciół to tylko Kama miała z tym styczność. Przymknęłam oczy odwracając głowę ku wodzie. Ponowiłam cichy śpiew melodii.
"Zaśpiewaj ze mną pieśń o ciszy i krwi..."
Gdy po nieco dłuższej chwili skończyłam i otworzyłam oczy, basior wpatrywał się we mnie. Nie, nie użyłam magii w śpiewaniu co mogłam, to był najzwyczajniejszy śpiew. Zaraz Kuraha westchnął.
-To było takie... kojące. Palette, mogę cię o coś prosić?
-Zależy- mruknęłam.
-Obiecaj mi. Że kiedyś jeszcze raz coś mi zaśpiewasz- zapytał cicho. Spojrzałam na niego szczerze zaskoczona. On natomiast był w pełni poważny. Czy w jego oczach czaił się cień tęsknoty?
-... W porządku- szepnęłam.- Czy za to ty możesz mnie puścić?
-Nie podoba ci się?- Szepnął pytająco. Łagodnie sama cofnęłam łapę nie odzywając się. W oddali usłyszałam dzikie wrzaski rozbawionych wader z tego wieczorka. Spojrzałam na niego przepraszająco.- Powinnam wracać bo będzie zadyma. Miłej nocy.
< Kuraha? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz