Jeszcze przez chwilę jeszcze wirowaliśmy na naszym "parkiecie", który zbudowało społeczeństwo przed ucztą. W trakcie tańca nie rozmawialiśmy ze sobą, nie mówiłem nic pewnie przez fakt, że ledwie nadążałem za zwinną i prędką waderą, która sprawnie poruszała się raz na czterech, a raz na dwóch łapach. Wreszcie zdała sobie sprawę z tego, że nie łapię już tchu i zwolniła tak, że mogliśmy spokojnie wymienić jeszcze kilka zdań, zauważywszy przy okazji, że nasi goście zaczynają być chyba coraz bardziej zmęczeni i niebawem przekroczą granicę, która niezbędna jest do długiego snu przez całą noc i pół następnego dnia. Świetnie, przynajmniej nie będą zadawać niepotrzebnych pytań.
- Kończymy? - zapytałem po dłuższej chwili.
- Jeszcze nie - Palette wyjrzała mi zza ramienia i zaprzeczyła ruchem głowy - jeden jeszcze się trzyma.
W tej samej chwili wykonaliśmy manewr, przez który mogłem bez problemu ogarnąć wzrokiem wilki z watahy Cieni. Rzeczywiście, jeden z nich, którego obecność udało mi się zarejestrować, spał już oparty o stół. Drugi natomiast jeszcze bawił się w najlepsze wraz z dwiema z wader należących do WWN.
Gdy muzyka ucichła i kapela zarządziła zmianę utworu, zeszliśmy z parkietu i usiedliśmy przy stole, który trochę już opustoszał. Część wilków jeszcze snuła się w powolnym przytulańcu, co poniektórzy również zmęczeni zabawą zapadli w słodki sen na i pod stołami, trzeźwe pozostały głównie niedobitki, które były na tyle zdeterminowane, by trzymać się jeszcze na swoich miejscach i opychać wybornym jedzeniem, przygotowanym przecież właśnie na tą okazję.
Z początku mieliśmy nadzieję, że hardy basior również odpłynie w ciągu kilku, może kilkunastu minut, jednak gdy czas ten przedłużał się, a ani gość, ani towarzyszące mu wadery nie zbierały się do zakończenia uczty, nie wykazując przy tym oznak specjalnego zmęczenia, postanowiliśmy podjąć bardziej stanowcze kroki.
< Palette, bardzo proszę >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz