sobota, 3 lutego 2018

Od Wrotycza CD Rachel

Właśnie wracałem z polowania, szybkim krokiem przemierzając północne tereny WSC. W pysku trzymałem świeżego jeszcze zająca o srebrnym futerku, a pod łapami czułem cudny, bezkształtny, zimny śnieg. W zasadzie ani zimno, ani nic o bardzo niskiej temperaturze nie było w stanie obniżyć mojego samopoczucia, liczne treningi w młodości zrobiły swoje, toteż nawet gdy moje łapy zanurkowały prawie do łokci w śniegu, nie zraziłem się ani na chwilę, bez zastanowienia brnąć w biały, iskrzący puch jeszcze głębiej. Nawet nie zarejestrowałem momentu, gdy wchodząc do lasu, gdzie śniegu było jeszcze więcej, rozmarzające śnieżynki przedarły się przez nieco gęstszą i dłuższą niż na reszcie ciała sierść okalającą szyję. Poczułem, że na moim rozgrzanym długim marszem w dobrym tempie ciele, topnieje coraz więcej śniegu. W końcu, gdy wyszedłem z głębokich zasp na twardy grunt, zorientowałem się, że moja sierść była już całkiem mokra. Trochę znudzony przedzieraniem się przez całe tereny WSC, z północy na południe, postanowiłem usiąść na chwilę i już teraz zjeść moją ciężko upolowaną ofiarę. Skręciłem więc między drzewa, w jakąś boczną ścieżkę wydeptaną przez stada saren i...
Nagle zderzyłem się z jakąś waderą. Widziałem ją już kiedyś na naszych terenach, chyba ma na imię Rachel. Burknęła coś ledwie dosłyszalnego pod nosem i zaczęła zbierać z ziemi jakieś dziwne przedmioty, każdy po kolei starannie otrzepując z sypkiego śniegu.
- Prze... przepraszam, może pomogę - kucnąłem przed nią i delikatnie podniosłem jedną dziwnie pachnącą rzecz, wyjmując ją spod śniegu, w który wpadła.
- Nie dotykaj tego! - z czymś, czego nie mogłem nazwać ani do końca przerażeniem, ani gniewem wyrwała mi swój cenny przedmiot i schowała do jakiegoś mało reprezentacyjnego worka.
- Jak sobie życzysz - odsunąłem się, nieco zdziwiony. Czemu tak jej zależało na tych szpargałach?
Tymczasem wilczyca wstała i zaczęła taszczyć swój zapewne ciężki pakunek dalej. Przez chwilę patrzyłem na jej zmagania z obszernym workiem, po czym westchnąłem ciężko i zapytałem:
- Może naprawdę z tym pomogę? Wadery nie powinny dźwigać takich rzeczy.
- Nie trzeba - rzuciła, nawet się nie zatrzymując. Szła tamtędy, którędy ja z zającem, zaraz pewnie wpadnie po łokcie w zaspę. Przeniosłem wzrok na ofiarę, leży tam gdzie wcześniej, może chwilę poczekać.
- Nalegam - potruchtałem w jej stronę, lekko chwytając kłami jeden koniec worka. Właśnie w tym momencie sprawdziły się moje przypuszczenia, mało przyjazna wilczyca zapadła się głębiej w śnieg i mruknęła ze zniesmaczeniem.

< Rachel? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz