-Powiedzmy, że czasem odechciewa mi się rozmowy z danym wilkiem lub takiej grupy. Nawet przy istotnych sprawach, które jednak się wiążą ze stanowiskiem, które piastuje. Ale to mało cię interesuje, tak czuję.
-W rzeczy samej- przytaknął.
-Bo nawet się nie poznaliśmy swoich imion- mruknęłam zapatrzona w horyzont. Wypadałoby się trochę pośpieszyć, nie miałam zamiaru żeby to zadanie trwało do końca dnia, a trochę zbliżało się do tego.- Z drugiej strony imiona nie są tak istotne, przecież i tak skończymy jako proszek.
-O, wracamy o ciekawszych rozmów- zauważył.
-Kto wie- wzruszyłam ramionami i naszło mnie, że mogę sobie zrobić przerwę. To tylko przekazanie pewnej spray, od tego świat się nie zawali. Tak jak stałam tak zaraz wesoło ległam sobie na grzbiet wyciągając łapy przymykając oczy.
-O, ktoś stwierdził, że rzuca wszystko i robi sobie wolne- powiedział rozbawiony wilk gdzieś nade mną. Otworzyłam wpół jedno oko. Tak, nachylał się nade mną w bardzo bliskiej odległości. Jeden z ogonów samoistnie mi się wydłużył i łapiąc go za tylną łapę, przesunęłam w bok.- A to za co?
-Nie lubię jak ktoś nade mną wisi- powiedziałam z zamkniętymi oczyma. Znowu się przemieścił.
-A tak z boku?
-Ogólnie. I pohamuj swój popęd kolego-dodałam.- Nie bawię się w takie gierki.
-A czemu?
-Po pierwsze to nie moja bajka. Po drugie nie jesteś w moim typie- powiedziałam złośliwie, wielce zadowolona z siebie.
< Canay? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz