sobota, 3 lutego 2018

Od Canay'a

- Co za dzień! - Powiedział wilk przeciągając się i rozglądając wokół. - To nic nie robienie mnie wykańcza. - Stwierdził z uśmiechem po czym położył się na plecach i oglądał chmury. Nie znosił zimy, deszczowa jesień była już lepsza od tej nieprzyjaznej pory roku. Chmury nie wyglądały zbyt przyjaźnie więc pewnie było trzeba iść dalej. Do południa było jeszcze kilka dobrych godzin. Chociaż tak właściwie to nie miał ochoty żeby gdzieś iść, wzniósł się więc w powietrze powoli lecąc nad drzewami. Nie dostrzegł jednak niczego godnego zainteresowania, po kilku minutach zatrzymał się przy rzece. Wylądował na śniegu tuż obok wody, która płynęła całkiem szybko. 
Napił się, ale nagle coś go rozproszyło. Nie był to żaden dźwięk czy zapach, ale impuls, który świadczył o źródle magii. Zaczął więc się rozglądać i chodzić wkoło pobliskich drzew. Szukał może kilka minut gdy jego zatrzymały się na złamanej gałązce. Tylko tyle? Nie, została tu także odrobina sierści. 
-Więc nie jestem tu sam. - Stwierdził widząc ślady po których można było stwierdzić, że jakiś wilk był tu poprzedniego dnia.
Zaczął myśleć o właścicielu śladów podczas gdy z zamyślenia wyrwało go wycie. Było bardzo odległe, ale było. Wzniósł się w powietrze i skierował się w stronę miejsca skąd wydobywało się wycie. Będąc już niedaleko zleciał nisko, a po chwili wylądował na śniegu. Były tu już oprócz śladów wilka ślady jeleni. Do jego doszła szybko dotarła woń krwi, czyli czyjeś polowanie się udało. Wszedł na górkę spoglądając w dół jakiejś polany. Jakaś wilczyca siedziała nad ciałem jelenia. Otworzyłem dwa portale jedne niedaleko wilczycy i drugi przed sobą, wstąpiłem do niego i w tym samym momencie wyszedłem obok wilczycy. Ta szybko uskoczyła warcząc na mnie.
- Spokojnie nic ci nie zrobię. - Powiedział wilk z szerokim uśmiechem na pysku.
- Nawet byś nie zdążył. - Powiedziała wilczyca szczerząc kły przez co Canay się roześmiał na cały głos.
- Uwierz, że bym mógł, ale jak tak do mnie się uśmiechasz to coraz bardziej mnie do tego zachęcasz, moja droga. - Powiedział wilk z szelmowskim uśmiechem na twarzy.
- Nie jestem... - Wilczyca nie zdążyła skończyć mówić ponieważ wpadła w portal pod sobą i upadła z wysokości około dwóch metrów niedaleko Canaya.
- Ciesz się, nie musiałaś tam siedzieć, widok mógłby być dla ciebie nieco nieprzyjemny. - Stwierdził przyglądając się przez chwilę wilczycy.
- Jestem...
- Nie interesuje mnie to kim jesteś ani jak się nazywasz ani czy w jakiś sposób cię uraziłem. Gdybyś tak się do mnie nie szczerzyła może i bym tego nie zrobił... Poza tym nie za duży jest dla ciebie ten jeleń? - Widząc grymas na pysku wilczycy się lekko uśmiechnął. - Nie jestem głodny, ale dziękuję za propozycję. Wiesz może czy znajduje się tu jakaś wataha czy coś w tym stylu? Jeśli nie wiesz to będziesz przez czas nieokreślony musiała znosić me paskudne towarzystwo... Chyba, że mi się znudzisz. - Powiedział, a widząc, że wilczyca chce coś powiedzieć zaczął znowu mówić. - Ależ ty małomówna jesteś... Może pomóc ci zaciągnąć gdzieś tego jelenia? - Spytał spoglądając na jelenia, a następnie na wilczycę, która chyba nie była w humorze. Nic dziwnego, ale nie mógł się powstrzymać musiał choć odrobinkę się podroczyć z waderą. Tak dawno miał kontakt z jakimś wilkiem, a cienie nie nadają się do rozmów.

~Waderko? On jest jeszcze bardzo miły ^^~

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz