- Osobiście lubię zające. - Stwierdził kiwając lekko głową w zamyśleniu. - Skoro chcesz być dobra to daj mi kilka minut.
- Czemu miałabym to zrobić? - Spytała wadera niosąc jelenia i patrząc ukosem na wilka.
- Ponieważ chcę być także miły i oferuję ci małą przekąskę, a jeleń raczej ci nie ucieknie w podskokach jako zombie-jeleń. Uwierz mi raczej nie pożałujesz.
- Raczej? - Spytało białe stworzenie z błyszczącymi oczkami.
- Tak, raczej. - Powiedział idąc po tropie króliczych łap. Nie szukał ich długo, szybko złapał trzy zające, z których dwa martwe leżały na ziemi. Zostały tylko uduszone by nowa znajoma się nie zatruła. Trzeci wiercił się z owiniętym w tułowiu ogonem. Canay z uśmiechem co jakiś czas przyduszał zająca, patrząc jak desperacko stara się uwolnić.
- Takie słabe, mizerne zwierzę o krótkim żywocie... - Mruknął i przybliżył do siebie szaraka.
Wbił lekko kły w ciałko zająca i położył na śnieg. Lodowatymi oczyma z radością obserwował jak stworzenie nie może już wstać. Taaak, neurotoksyny zaczęły działać... Zając nie miał siły oddychać, zapewne już niczego nie widział. Dla małych zwierząt wystarczała jedna kropelka jadu i za raz umierały w męczarniach. Oczywiście Efa mógł zjeść je żywcem, ale patrzenie na to jak umierają zawsze ciekawie wyglądało. Po chwili malutkie serduszko przestało bić, a Canay mógł zabrać się za posiłek. - Tak więc smacznego wadero. - Powiedział wilk z uśmiechem i zaczął jeść zająca. - A jeszcze co do jedzenia to nigdy nie jadłem psa. - Stwierdził z złośliwym uśmieszkiem na pysku i patrząc na wilczycę, która chyba modliła się nad uduszonymi zającami. - Może ty jadłaś?
- A wilki jadłeś? - Spytała patrząc na niego niepewnie.
- Bardzo możliwe. Skoro ryby zjadają ryby to zwierzęta mogą jeść zwierzęta. Tak mi się wydaje. - Powiedział połykając kawałek zająca.
- To jest kanibalizm. - Powiedziała wadera przyglądając się wilkowi, ale się uśmiechała.
- Nieee, to jest sposób na przetrwanie... Wolałabyś zabić psa i później go zjeść czy być zabitym i zjedzonym wilkiem?
- A po co zabijać? - Zapytała ponownie wadeka.
- Dla rozrywki. - Powiedział Canay z uśmiechem. - Coś słabo ci idzie. - Stwierdził pokazując łapą na zające leżące przed wilczycą. - Ciebie też bym mógł tak właściwie zjeść.
- Zadławiłbyś się moimi kośćmi. - Stwierdziła wadera trącając skromną przekąskę łapą.
- A kto powiedział, że będę jadł twoje kości. Oderwę od nich mięśnie i tyle. Kości zostawię aby się rozłożyły. Będziesz naturalnym nawozem, rośliny będą ci wdzięczne. - Powiedział potakując lekko głową z zamyślonym wyrazem pyska. - Będziesz częścią drzewa, powinnaś się cieszyć.
- Jestem niezmiernie szczęśliwa. - Odparła z uśmiechem wadera, a Canay skończył swojego zająca.
- W takim razie skoro już zjadłem możemy iść. - Powiedział wilk ruszając przed siebie z uśmiechem. - Na pewno ci nie pomóc? - Spytał widząc, że wadera zarzuca na siebie ponownie jelenia.
- Nie, dzięki za troskę, ale byś mógł trochę zwolnić tępa. - Powiedziała gdy Canay był już oddalony na kilka metrów. - Nie musimy aż tak się spieszyć.
- Dbam o to byś zrzuciła ten szczenięcy tłuszczyk. - Powiedział zatrzymując się i patrząc jak wadera taszczy jelenia na plecach.
- To nie jest tłuszczyk, takie mam futro. - Powiedziała wilczyca z uśmiechem, większość by już się obraziła, ale nie ona i to mu się w tym bardzo podobało.
- Nazywaj to sobie jak chcesz. - Powiedział i ruszył gdy była w tej samej linii co on. - Dużo macie członków w watasze?
~Palette, słonko?~
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz