sobota, 3 lutego 2018

Od Palette CD Canay'a

-Liczba zadowalająca- odparłam na kolejne pytanie naszemu nowemu nabytkowi.
-Jak bardzo?
-Jakby się chciało zakładać burdel, byłoby w czym wybierać.
Podczas wzajemnego przekomarzania się, na jaw wyszło kilka zabawnych rzeczy. Jednak mimo znalezienia niemal natychmiast wspólnego języka, cały czas pozostawaliśmy sobie bezimienni. Trudno, może kiedyś tam, przy okazji, się przedstawi. Kiedyś w końcu pyknie. Raczej... Prawda? A tam, olać to. Są ważniejsze rzeczy do robienia. Już na terenie watahy, znalazł mnie w biegu wiecznie roześmiany wilk. Zatrzymaliśmy się podczas gdy on łapał oddech. Wyglądało to zupełnie jakby walczył ze swoimi wnętrznościami, zwłaszcza z płucami, żeby mu nie wypłynęły.
-Trzymasz się?- Zapytałam lekko pochylając się ku niemu. Jego łapa zaraz wystrzeliła wzwyż domagając się kilku minut. Kiedy opadła, on sobie dziarsko usiadł, jeszcze stabilizując dech. Zaraz jednak rzucił mi uśmiech.
-W końcu cię mam. Alfy proszą, byś podeszła do nich.
-Wiesz może po co konkretnie?- Spytałam unosząc brew.
-Jakieś zrąbane kartki, tyle wiem- wzruszył ramionami.
-Dobra, tylko odniosę jelenia... O, mogę cie prosić o małą przysługę?- Po chwili ponowiłam tok rozmowy. Kolega nastawił uszy.
-A co potrzebujesz?
-Mam ci ja tu koleżkę, zdecydował się dołączyć. Niezły charakter, a poczuciu humoru nie wspomnę- uśmiechnęłam się wystawiając trochę ząbki.- Dogadacie się. Możesz go jakoś wprowadzić w jestestwo watahy?
-Jak bardzo mogę porównywać?- Zapytał z iskierkami, które zawsze się czaiły jak chciał coś nabroić. 
-Sektor siódmy wolny- powiedziałam naszym kodem. Uszy natychmiast stanęły w pionie.
-Serio? BOMBA! Dobra kolego, chodźmy. Mam ci tyyyyle do powiedzenia!- Zaczął. Znając go wiedziałam, że zaraz zaczną lecieć takie porównania, że nowy basior zadomowi się jak nic. Spokojnym krokiem podeszłam do szukanej jaskini, zgłosiłam przyniesienie jedzenia co spotkało się z żarliwymi podziękowaniami. Dopiero wtedy mogłam pójść do jaskini alf sprawdzić, w czym byłam potrzebna. Okazyjnie wychodząc zza rogu do środka, usłyszałam z daleka koleżkę-śmieszka.
-No, po lewej mamy drągala, który powstał w wyniku ataku zmutowanych wilków.
-Pod wiecznym ostrzałem kogo?
-Wściekłych wader na towarzyszy życia. Albo ogólnie na życie. O, tu na przykład ostatnio wyładowała swoje zęby taka urocza złośnica. Ten ząb zostawiła po sobie, bóle znikły w szczęce a sama szczęka potem się rozwarstwiła. Tak o, po prostu nagle wypadła w częściach podczas polowania.
Stłumiłam parsknięcie na bajeczne opisy i weszłam do alf.

< Canay? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz