sobota, 3 lutego 2018

Od Canay'a CD Palette

Canay słuchał jakiegoś wilka co było nie w jego stylu zwykle sam poznawał watahę. Sama struktura stada wyglądała na dosyć... Ciekawą? Interesującą? W każdym razie nie była tak nudna i drętwa jak inne. Stwierdził to chyba tylko ze względu na młodą wilczycę, która w jakimś stopniu podzielała jego poczucie humoru. Jednak wszystko co dobre musi kiedyś się skończyć. To było zbyt nie normalne nawet jak na Canay'a, nie pamiętał kiedy ostatnio był dla kogoś miły jak dla tych wilków. Bycie w miarę znośnym wilkiem nie leżało w jego naturze. 
- A tu mamy... - Mówił wilk dalej do siebie, a Efa spoglądał w między czasie na miejsce w którym zniknęła wadera. Była tam może niecały kwadrans więc wilk zaczął się zastanawiać co mogła tam robić tak długo. Pewnie jakieś sprawy ogólne, może jakieś święta, albo upomnienie. Jednak to ostatnie jakoś mu nie pasowało, wilczyca sprawiała wrażenie spokojnej, która nie próbowała robić nikomu problemów.
- Możesz już sobie iść. - Powiedział pozostawiając wilka samemu sobie ponieważ zobaczył, że wadera w końcu wyszła od Alf. Widząc go ruszyła w jego kierunku. - Dłużej się nie dało? - Spytał Canay patrząc na waderę tym razem bez uśmiechu.
- Niestety nie, rozumiesz...
- Tak rozumiem sprawy watahy i takie tam brednie. - Powiedział przewracając oczami i wymijając ją.
- Gdzie idziesz? - Spytała oglądając się za wilkiem nie rozumiejąc o co mu chodzi.
- A ty to kto, że mam ci się spowiadać? - Spytał odwracając delikatnie głowę w kierunku wilczycy. - Poza tym kimkolwiek byś nie była i tak nie jest to moim obowiązkiem. - Zrobił kilka kroków przed siebie i się jeszcze zatrzymał. - Idziesz ze mną czy nie? Bo tamtego gaduły to nie chciało mi się jakoś słuchać, nie potrafił na siebie zwrócić całej uwagi.
- Idę idę bo beze mnie to się jeszcze tu zgubisz. - Powiedziała z uśmiechem idąc w kierunku wilka.
- I na litość, weź szybciej przebieraj tymi łapkami bo wleczesz się dosłownie jak ślimak. - Powiedział z lekkim uśmiechem na pysku i ruszając przed siebie. 
- A ty jesteś...
- Okropny, wredny, chamski i wiele wiele innych takich określeń... I powiem ci coś wszystkie są trafne. - Dodał w szelmowskim uśmieszkiem spoglądając na waderę. - Ale możliwe, że tego nie zauważyłaś każdemu się zdarzają pewne niedopatrzenia. - Puścił oczko i się zaśmiał, ale nie śmiał się zbyt długo ponieważ stracił grunt pod łapami zjeżdżając nagle z wielkiej stromej góry. - Właśnie o czymś takim mówiłem. - Stwierdził widząc jak wadera śmiejąc się stacza z górki. 
- Nie spodziewałeś się czegoś takiego. - Stwierdziła wilczyca z uśmiechem od ucha.
- Nie zaprzeczę. - Stwierdziłem otrzepując się ze śniegu, a przy tym ukazując pod sierścią czarne i lśniące niczym onyks smocze łuski znajdujące się pod sierścią. - I mogę śmiało stwierdzić, że nienawidzę śniegu. Jest taki paskudny, ale nie mogę już się doczekać wiosny.
- A co takiego jest podczas wiosny? - Spytała przypatrując się wilkowi.
- Oprócz tego, że czeka mnie całodniowe siedzenie w wodzie to nic.
- Po co masz siedzieć w wodzie? - Spytała z uśmiechem wadera, na co wilk również się uśmiechnął. 
- A choćby dlatego, że będą mi wychodzić łuski, a to niemiłosiernie swędzi. Oczywiście łuski będą walać się wszędzie, ale nie ma się czym przejmować. Grunt żeby tylko przetrwać te kilka najgorszych dni. - Canay wzdrygnął się na myśl o wiośnie, ale rozproszył tę myśl od razu. - Tak więc możesz mnie oprowadzić jeśli masz ochotę, a jeśli nie to sam się przejdę bo z kolejnym tumanem nie mam ochoty chodzić. - Stwierdził uśmiechając się do niej nie co tajemniczo.

~Palette?~

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz