Wadery wykonywały całkiem niezłą robotę w jak najszybszym męczeniu naszych gości. Pozostawał tylko problem z dwójką najprzytomniejszych, ponieważ ich towarzysze już dawno polegli w walce ze snem. Już chciałam zainicjować pieśń na uśpienie ale wyprzedziła mnie niepozorna wadera, która przybiegła do nich z dwoma pucharami. Basiory natychmiast wypili zawartość duszkiem i nim nasze koleżanki skończyły wdzięczne chichoty, ci padli nieprzytomni na parkiet. Pokiwałam z uznaniem głową.
-Cóż, one jak widać nie przebierają w środkach. A już chciałam ich po swojemu uśpić.
-Mikstura usypiająca ponoć została ulepszona. Jak widać, całkiem trafnie to określili- podsumował Oleander.- Po swojemu... To znaczy jak?
-Spokojnie, miałam na myśli tylko zaśpiewanie skutecznej pieśni kołysanki.
-A już myślałem, że co innego- westchnął z teatralną ulgą.
-Aż po takie radykalne środki nie sięgam- zaśmiałam się cicho.- W każdym razie co teraz z nimi zrobimy?
< Oleander? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz