Nie odezwałam się do przyjaciela, jedynie przez pysk przemknął mi zasmucony wyraz.
-retrospekcja-
Goth krążył po pomieszczeniu z dziwnym uśmiechem, siedząc czułam kłopoty. W końcu się odezwał z początku cicho.
-Głupi śmiertelnik, że też nie karzą za brak mózgu... Chociaż może to twój brat wówczas powinien być wówczas straconym...- mruczał.
-Goth!- Odezwałam się karcąco. Zatrzymał się ale nie zniknął mu ten dziwny uśmiech. Zaraz westchnęłam.- Co znowu? Co się takiego dzieje, co?
-Och, moja najmilsza. To nic takiego- spróbował mnie uspokoić ale zamiast tego, spojrzałam na niego domagając się wyjaśnień.- To tylko ten śmieć. Już włączył się do zabawy, jednak trochę za późno.
-On ma na imię Kuraha i jest moim przyjacielem- powiedziałam dobitnie. Machnął na bok łapą.
-Zaczynam w to wolno wątpić. Cóż, przewidziałem, że zamierza się wtrącić. I nie powiem, bawi mnie jego przekonanie, że mnie zniszczy. Niech sobie dalej żyje w tym złudnym przekonaniu ale już wkrótce może sam zmądrzeje- dodał kpiąco.
-Co masz na myśli?- Podążyłam za nim wzrokiem. Roześmiał się.
-Pochodzi z dwóch rodów zabójców demonów o zabawnym żywiole próżni, który wcześniej był odpowiedzialny za eliminacje pewnej zgrai demonów. To taka wielka szkoda, że umyka ważna sprawa.
-Która?- Spytałam cicho. Podszedł bliżej i się nachylił ku mnie z radością w oczach.
-Przypomnienie kochanie: poza twoim żywiołem władam i jestem odporny na wszystkie inne. Na próżnie włącznie- dodał mściwie.- Dlatego czekam na wyraz jego twarzy, kiedy spróbuje mnie wysłać tam... Do tego dochodzi druga kwestia, która akurat tyczy nas oboje.
-To znaczy?- Uniosłam brew w geście zapytania. Chwycił moją łapę i podniósł ją na wysokość naszych oczu.
-Bo widzisz, kiedy twój kochany koleżka spróbuje coś mi zrobić to nie ja oberwę... Ale ty- dodał po chwili.
-Jak to?- Spytałam zaskoczona.
-Niektóre umowy samoistnie dążą do usunięcia słabych jednostek. Nasza niestety wliczyła się w to. Więc jego chęć wybawienia ciebie może skończyć się twoją śmiercią. Czego bardzo nie chcę- mruknął biorąc w łapę mój wolny kosmyk włosów. Jego ogony się wydłużyły i poczułam jak niczym wąż mnie oplatają.
-Czyli krótko mówiąc Kuraha chcąc zabić ciebie, zabije mnie? -Zapytałam cicho.
-Otóż to.
-Dlaczego mi to mówisz? Nie uważasz, że mogłabym to mu przekazać?
-Och, w to akurat nie wątpię- zapewnił mnie.- Przez to będzie miał zablokowane pole manewru. Zresztą nie przekazałaś innym jedyną opcje potencjalnego ratunku. Bądźmy szczerzy: nikt z nich nie wpadnie na to. Jesteście przyjaciółmi.
-Kocham go jako przyjaciela- mruknęłam.
-I dlatego on nijak może cokolwiek zrobić.
-koniec retrospekcji-
Przekręciłam głową. Nie zwrócił na to większej uwagi, napędzał samego siebie coraz bardziej. Wykonałam krok do tyłu.
-Wycofaj się z tego póki jeszcze możesz- odezwałam się słabo.
-Czemu? Mam gnoja w garści! Nie podskoczy mi.
-Nie. Zaufaj mi, nie próbuj go zranić.
-Dlaczego?- Zapytał, na co spojrzałam mu w oczy.
-Jeśli jesteś moim przyjacielem, nie rób tego- szepnęłam. Przemknęło mi przez głowę poinformowaniu go, jak się skończy próba zabicia Goth'a. Nie mogłam jednak tego zrobić. Nie wówczas.
< Kuraś? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz