Wrotycz wpatrywał się we mnie i Zawilca pełnym nadziei wzrokiem.
- Nie - odpowiedziałam krótko i odwróciwszy się do niego tyłem, poszłam w swoją stronę
Basior nie podążył za mną, ani nic nie powiedział. Przez chwilę miałam ochotę się odwrócić i zobaczyć wyraz jego twarzy, jednak się powstrzymałam. Czułam się zła i oszukana. Dlaczego? Zapewne dlatego, że ktoś, kogo uważałam za przyjaciela, okazał się zwykłym oprychem, nędznikiem, barbarzyńcą, czy jak tam można jeszcze inaczej nazwać takiego nikczemnika jak on.
Zawilec dopiero po chwili, niechętnie opuścił Wrotycza i do mnie dołączył.
- Wiesz - zaczął - Myślę, że Wrotycz naprawdę żałuje za to co zrobił...
- Albo udaje - stwierdziłam - Pomyślałeś o tym?
- Przecież jest naszym przyjacielem...
- Był naszym przyjacielem...
- Ale... - zaczął mój brat
- Jak tak go uwielbiasz, to idź do niego! - Warknęłam przerywając mu, przez co on cofnął się o krok do tyłu - Przepraszam - powiedziałam już ciszej widząc reakcję brata - Nie chciałam się tak unieść...
- Nic się przecież nie stało - stwierdził powoli Zawilec - To normalne, że jesteś zła, ale... - przełknął ślinę - myślę, że Wrotycz naprawdę chce się zmienić...
- Tak myślisz?
Basior kiwnął potakująco głową.
Może faktycznie Zawilec ma rację? Może Wrotycz, ten dureń naprawdę się zmienił i warto byłoby dać mu jeszcze jedną szansę? W końcu byliśmy przyjaciółmi... Nie, my JESTEŚMY przyjaciółmi. Tak, najwyraźniej popełniłam dosyć duży błąd...
- No dobra, niech ci będzie. Idziemy do Wrotycza - powiedziałam
- Naprawdę? - spytał Zawilec jakby nie dowierzając własnym uszom
Kiwnęłam głową i lekko się uśmiechnęłam. Mój brat znacznie się rozweselił i natychmiast zawróciliśmy.
Niestety, kiedy dotarliśmy na miejsce, Wrotycza nie było, tam, ani nigdzie w pobliżu. Mimo szukania i nawoływania, nie znaleźliśmy go. Zaczęłam się lekko niepokoić...
< Wrotycz? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz