wtorek, 21 września 2021

Od Szklanki CD Apollo Anubisa Aina "Rewia Dusz" cz. 12

 

-Podłe-

Spojrzał za siebie
Miliardy oczu przeszywały jego sierść
Paliły serce i wyrywały oddech z piersi
A jedyne co widział to mrok

-Ale prawdziwe-

Zostawił ją tutaj samą. Patrzyła jak jego ogon znika w krzakach, tych z których przyszli. Znowu było jej smutno i jej oczka zaszkliły się łzami i zaszły żalem. W końcu nawet jeśli znała go taką chwilę był jak mama. Zajął się nią, i rozmawiał i ... powiedział gdzie jest mamusia kiedy  nie mogła jej znaleźć i tak bardzo chciała zobaczyć. I obiecał jej, że ją zobaczy i... i... i teraz poszedł. Niby mówił, że to jego wina że nie może się nią zająć, ale ona chciała żeby był jej tatą... albo bratem. Lub chociaż pozwolić jej zostać przy swoim boku. Jednak odszedł i nie wrócił się, a ona została przytulona jakąś inną łapą, obcą i już nie taką przyjemną jak ta, która ochroniła ją wcześniej przed... psami?
    -Gdzie poszedł... on? - spytała nie mówiąc tata, bo przecież nim nie był, tak mówił. Jednak łezki uciekły z jej oczek kiedy wtulała się w sierść miękką i gęstszą od tej basiora.
    -Oh. Nie wiem skarbie, ale z pewnością znajdziemy i tobie cieplutkie posłanie. DELTA!? - wadera była przyjazna i miała taki ładny uśmiech jednak obraz jej się zamazywał. Na swoim nowym posłaniu leżała smutno i samotnie. Pomimo, że ten cały Delta był równie miły co pani Florka to nie odpowiadało jej. Chciała wrócić pod kamień z ...bratem. Tatą?  Nie ważne. Istotny pozostawał fakt samej osoby, a nie miejsca. Jednak ciepło posłania ukołysało ją w jakiś sposób do snu. A śniła się jej mama. Jej kochana rodzicielka, stojąca daleko poza zasięgiem jej łapek. Było jej zimno i smutno tak z dala od niej. Jednak był i nowy przyjaciel gdzieś niedaleko, zaraz obok, jednak kiedy podchodziła on się oddalał coraz bardziej. Nie podobało jej się to, bo to oznaczało tyle co pozostanie całkiem samej wśród tego chłodu.

    Otwierając oczy zauważyła, że dzień jeszcze nie wstał, a wszyscy spali w swoich posłaniach. W jej głowie więc zrodził sie mały plan. Wstała i swoje małe łapki przeniosła na zimną skałę pokrywającą podłogi jaskini powolutku i cichutku uciekając w kierunku wejścia. Będąc już na zewnątrz zatrzymała się nie wiedząc dokąd iść i gdzie się podziewa jej towarzysz. Zatem jej kroki skierowały się z ciemność tak wszechobecną tej nocy. Wszystko zdawało się być takie inne, mroczniejsze i straszniejsze, dlatego nie zwalniała tempa im głębiej w las szła. I tak szła... I szła, a jej oczy i uszy nie słyszały nic poza przerażającym hukaniem sowy i dalekim szumem nieznanego jej pochodzenia. Szła. Tyle można było stwierdzić i tyle sama wiedziała. I jedyne co teraz chciała to w końcu znaleźć kamień z przyjacielem, którego znała krótko, ale do którego jej szczenięce serce przywiązało się niezwykle.
Swoje szczęście w nieszczęściu odnalazła zaskakująco szybko gdyż w dali, obok spadającej wody leżał pewien wilk, którego zielonkawe futro błyszczało w świetle księżyca na srebrno. Zamrugała parę razy jakby zdawało jej się co widzi, jednak kiedy obraz pozostawał tak samo nieruchomy z machającym ogonem podbiegła do towarzysza. Stojąc nad jego śpiącym ciałem nie chciała go budzić więc grzecznie ułożyła się obok delikatnie przytulając głowę do jego boku.
-Dobranoc.- szepnęła jeszcze zanim usnęła przy tym ciepłym boku.

-Zbyt rzeczywiste-

<Anubis?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz