czwartek, 9 września 2021

Od Szklanki CD Apollo Anubisa Aina "Rewia Dusz" cz.8


-Żarty jakieś-

Ale czy on kiedyś żartował?
Nie przypominał sobie szczęścia ani smutku
A żarty? Tak daleko w domu
Tam zostały, ale dom... gdzie był dom?

-Nie pamiętasz?-

Pisnęła cichutko, kiedy kły ostre jak brzytwy pochwyciły ją za kark unosząc w górę. Poczuła się tak jakby znowu niosła ją mama, delikatnie trzymając w pysku jej niebieskawą sierść. Jednak mama... mama została zjedzona, a to był obcy wilk, do tego facet! Nie do końca wiedziała gdzie idą i co zamierza z nią zrobić, dlatego milczała. Wilk obiecał jej nie zjadać, aczkolwiek ona miała chęć coś zjeść.
    -Jestem głodna- poskarżyła się w końcu, gdyż słońce razem z nimi zdążyło już zajść spory kawał na niebie. Wtedy też została odstawiona na miękką trawę. Wokół powoli zapadała cisza, a ogromna woda jaka tu była zdawała się pachnieć i zachęcać do picia. Dlatego niesfornie na swoich małych łapkach podeszła do brzegu chlipiąc i pijąc haustami, a gdy skończyła i miała zamiar zmoczyć się w tej przyjemnie przeźroczystej wodzie, aby pobawić się, jej osoba znowu została schwytana w zęby. Tym razem została posadzona pod jednym z większych kamieni.
    -Poczekaj tu na mnie. Przyniosę ci coś do jedzenia. I nie wychodź... bo może cię coś zjeść. - i wilk odszedł. Jego zielonkawy ogon zniknął w oddali. Tak więc Szklanka skuliła sie pod kamieniem posłusznie.
Noc zapadła i cisza spowiła świat. Co prawda niekiedy jakaś sowa sprawiała, że małej waderce szybciej biło serce ze strachu, ale jednak usnęła. Zdołała zamknąć oczy, zmęczona tym wszystkim co ją spotkało. I śniło jej się ciepło i mama. Jej ciemne futro, które tak przyjemnie otaczało jej osobę, a była w stanie poczuć nawet zapach jej osoby, tak blisko siebie, że zdawało jej się to rzeczywiste i prawdziwe. Dlatego była zaskoczona kiedy o poranku obudziła sie nie u boku ukochanej mamusi, a leżąc wtulona w mięciutką sierść basiora, którego spotkała wczoraj. Jej serce nagle zakłuło i zachlipała panicznie, nie odsuwając się od poduszki, ale widocznie ją przebudzając, gdyż długawe uszy wilka zastrzygły w powietrzu.

    -Chcę do maaaaamy!- załkała głośno zanosząc się łzami.

    -Hymm... - wilk zamilkł pozwalając jej zamoczyć swoją sierść.

    -Gdzie jest mama?- z zarzutem w końcu wstała strosząc swoją sierść.

    -Twoja mama? W niebie moja droga. W miejscu lepszym i cieplejszym niż tutaj. W miejscu bez psów, ludzi i cierpienia. - wilk wstał tak jak ona. Był większy i wyższy i w ogóle był starszy. Jednak uparcie nadal stała stabilnie żądając odpowiedzi.

    -Chcę do mamy!- zażądała ponownie.

    -To może być ciężkie do wykonania, wiesz?- wilk jakby nie chciał jej do niej zaprowadzić. - Przecież została zjedzona. Oszczędźmy sobie tego widoku. Twoja mam jest poza naszym zasięgiem. Zabrała ją śmierć. Nie wróci, ale zawsze będzie na ciebie spoglądać.- przygarnął ją bliżej siebie nakrywając łapą, w którą ta wtuliła się w ciszy, nie rozumiejąc, dlaczego ta cała śmierć zabrania iść jej do mamy.

    -Ale... ja chcę do mamy.- szepnęła niepewna swoich słów. - Powiedz tej śmierci, że ja chcę do mamy! - krzyknęła.

    -Hymm. To nie takie proste. Widzisz. Śmierć nie jest sprawiedliwa. Zabiera ze sobą tych, których kochamy i potem nie chce ich oddać. Jednak wiesz. Twoja mam nadal żyje, ale tam.- wskazał na niebo. - I tam nie da się wejść w twoim wieku. Kiedyś spotkasz ją na nowo i przytulisz się, a teraz pozwól jej na siebie patrzeć i ... nie przejmuj się tym na razie. Zobaczysz mamę, w swoim czasie. - zgubiła się w jego słowach, ale jej szczenięce serduszko starało się nadążyć.

     -Czyli nie ma mamy?

    -Nie. Jest, ale nie tutaj. Patrzy na ciebie z chmur. - mruknął odchodząc kawałek, a ta jak rzep podążyła za nim.

    -Ale ... mama..- szepnęła.

     -Wiem. Smutno ci że nie możesz jej spotkać, prawda? - pokiwała na tak przez co znowu została pogłaskana po włosach. - To normalne, ale przecież mówiłem ci już. Jak trochę poczekasz to ją spotkasz.

    -A ile to trochę? - odetchnęła.

    -Różnie bywa. Ja na spotkanie z mamą czekam już 6 lat, ale bywają tacy, którzy czekają tylko parę dni. - i podszedł jeszcze kawałek spod innego kamyka wyjmując zajączka. Waderka zbliżyła sie do niego przekrzywiając główkę.

    -Byłaś głodna. - oderwał kawałek i podał jej pod pysk, a ta niewiele się zastanawiając pochłonęła w siebie kąsek.

-Baran-

<Anubis?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz