Wielobarwne, nocne niebo rozpościerało się nad nią, przypominając farbę wmieszaną w mroczną wodę. Róż, fiolet, biel, żółty, choć te kolory wydawały się nie na miejscu, wciąż istniały, tworząc cudowną, kolorową rzekę. Rzeka ta wiła się przez środek nieba, roztaczając swoje puszyste brzegi szeroko na boki, zupełnie nieruchoma, a wciąż piękna i przepełniająca to martwe morze swoim niesamowitym ogromem. W jej wnętrzu bawiły się całe ławice małych, błyszczących rybek, których łuski układały się w przeróżne, nienazwane gwiazdozbiory. Ich pluskanie brzmiało jak dzwoneczki, urocze i wesołe, pełne życia, chociaż dookoła panowało absolutne milczenie. Jednak wilcze uszy wciąż wychwytywały te dźwięki, nawet jeśli były tylko iluzją napędzaną wspaniałym widokiem roztaczającym się dookoła. Nawet chmury stanowiły idealną część tego świata, absolutnie puchate, przypominające wielkie kolumny, białe drzewa i morskie fale w jednym, wspaniałym tworze natury. Ten widok był po prostu nie do opisania, wydawało się, że ktoś rozłożył masę ciemnej bawełny albo wyłożył wszystko watą cukrową, by takim kocem schować smutny, podły świat ziemski przed wzrokiem bogów, by się nie męczyli i zamiast tego zajadali słodkim cukrem. Naprawdę szkoda, że te chmury nie były słodkie.
Dopiero po czasie Pinezka zorientowała się, dlaczego jest jej tak dziwnie ciepło. Jej ciało pokrywała warstwa kryształowego lodu, to musiał zamarznąć deszcz, w którym wcześniej leciała. Ten błyszczący kombinezon na grubym futrze, którym obdarowały ją geny Yira, zapewniał idealną wręcz ochronę przed mrozem na tej wysokości. Szkoda, że nie zabezpieczało jej zapasów, ale w sumie mrożone mięso nie powinno być tragiczne. O dziwo nawet brak tlenu jej nie przeszkadzał i mogła spokojnie oddychać.
Gdyby nie mróz, Zendayafiri popłakała by się ze szczęścia. Jest wolna! Nareszcie jest wolna! Rany, jak mogła żyć w zamknięciu na ziemi, pod chmurami, kiedy tu wysoko jest jej prawdziwy dom?
<CDN>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz