wtorek, 14 września 2021

Od Apollo Anubisa Aina CD Szklanki "Rewia Dusz" cz. 9

 

 

-Deszcz-

Przeszywające serce przerażenie
Lejąca się krew i przyjemne ciepło
Mieszające się ze sobą wspomnienia
I ten ból, którego nie mógł sobie przypomnieć

-A może to łzy?-

    Apollo odetchnął z trudem. Śmierć. To pojęcie tak ciężkie, że wręcz niemożliwe do wsadzenia w tak młodą główkę. Więc kroczył po gruncie kruchym i niebezpiecznym, zapadając się w ziemię jak w błoto, gdyż sam nie do końca pojmował śmierć. Ha! Czy był na tym świecie ktoś, do kogo to docierało? Że w końcu i na niego przyjdzie czas. Że nigdy nie wie, kiedy umrze i w jaki sposób do tego dojdzie. Czy w ogóle istnieje życie po śmierci, czy tylko łudzą się i kłamią, aby to zjawisko wydawało sie mniej straszne. Czy może śmierć jest tylko po to aby mieć po co żyć? No właśnie. Jak miał wytłumaczyć to komuś innemu skoro ten termin każdy postrzega inaczej i doświadcza w innym czasie. Dlatego wymyślił bajkę, starą jak świat i powtarzaną mu przez babkę, która mawiała że zmarli kryją się w gwiazdach i patrzą z góry na świat, a za dnia przybierają postacie chmur. I Anubis udawał że wierzy w te bzdury, gdyż nie wiedział czy gwiazdy istnieją, a chmury nie stanowiły dla niego niczego szczególnego i tak jak dla pełnosprawnych wilków to stanowiło doskonałe wyjaśnienie i uspokojenie dla serca, dla niego stanowiło stek kłamstw, ale nie miał siły tłumaczyć, że wie że nigdy nie zobaczy rodziny.
    Po zjedzeniu posiłku postanowił udać w dalszą drogę tym razem pozwalając szczenięciu podążać za nim. Opuścili więc Polanę Życia i udali się w dół zbocza. Musieli wyjść z tych terenów i udać się do jaskini medycznej, co powinni osiągnąć w zapadający zmierzch. Tam porzuciłby problem wiszący nad jego karkiem jak ostrze gilotyny, gotowe spaść w każdej chwili. Jednak Apollo jeszcze nie dostrzegł mankamentów w swoim planie przyzwyczajony do samotnych podróży i dni.  Szczenięce nogi bowiem były zupełnie inne od tych jego poruszających się z gracją i powolną szybkością, nadając krokom sprężystości i dalekości, jakiej brakowało tym małym patyczkom.  Dlatego już w południe przysnęli na jednej z małych polanek, gdyż Anubis nie był w stanie znieść dłużej zawodzenia o bolących łapkach i pustym brzuchu. Ponownie porzucając maleństwo samemu sobie ruszył na mała polowanie. Sam mając żołądek pełen w zęby pochwycił jedynie niewielką mysz wygrzebując ją z zacisza norki. Jednak gdy wrócił zastał na polanie jeszcze jednego wilka, którego życiem i sercem nie cierpiał. Admirał powiem stał przy szczenięciu mierząc je niezrozumiałym spojrzeniem. Z głębokim żalem, że w ogóle los pozwolił mu znaleźć się z małym bąblem na nosie i do tego dorzucił stertę śmieci pod jego nogi, podszedł do nich zgarniając łapą małą do siebie, z uwagą aby nie przewróciła się.
    -Czego tu chcesz?- głos miał spokojny, ale przeszył tą błogą ciszę. Ptaki jakby na chwilę zawisły w nicości, milcząc przyglądały się jak pysk młodszego rozszerza się w emocjach i zmienia z chwili na chwilę. Jednak Anubis jedyne co słyszał to jego bicie serca i urywany oddech. Położył mysz przed małą, aby po chwili nie zostało z niej nic.
    -Co?- uciekło z gardła ich niechcianego towarzysza.
    -O to samo mógłbym zapytać ciebie. Co? O co ci chodzi tym razem? Albo nie. Nie mów, bo nie mam ochoty słuchać jakiegoś podrostka, ani chęci na takie bzdury. - chwycił szczenię między zęby z całą ostrożnością swojego ciała i odszedł powolnym tempem, pozostawiając wilka za sobą.
Szedł dłuższą chwilę w milczeniu zanim nie odezwała się ta kuleczka sierści między jego zębami.
    -Kto to był? - spytała, a żeby odpowiedzieć jej czytelnie i wyraźnie odstawił ją na ziemię i ruszył dalej, wolniej, ale przynajmniej nie słuchając już o odpadających łapkach.
    -Admirał. Pewien wilk, który nie jest wart twojej uwagi. Najlepiej nie patrz się w jego kierunku w ogóle.-
    -Dobrze... - zapadła dziwna cisza, jakby pełna napięcia. Anubis jednak zbył to obierając znany tylko sobie kierunek.

-Nie istotne...-

 

<Szklanka?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz