Nasja siedziała cały czas przy ognisku, opowiadając, jaka to jej wataha jest niesamowita i jak bardzo bogowie ją kochają tak, że dają jej wszystko co najlepsze. Bo przecież ta wataha jest najlepsza i tego, co ona ma, nie ma żadna inna wataha. Wataha Magicznego Słońca to cud na Ziemi! A najlepiej, żeby Marta do niej dołączyła, bo jest taka kolorowa i ładna, że na pewno będzie pasować.
Chwila, co?
— Mówię ci, spodoba ci się. Wszyscy cię tu pokochają. Wiesz, że u nas nikt nawet nie lata? Będziesz celebrytką! Taka ładna i wyjątkowa, przebijesz nawet mnie! — Zielona wadera zaśmiała się w głos. Chyba podobała jej się ta myśl. — Pomyśl tylko! Nasja i Marta, najładniejsze wadery na świecie, obie w najlepszej watasze na świecie!
Rany, gadatliwość Almetki, ale ego wyższe niż nawet ja dolecę, pomyślała zgryźliwie Pinezka.
— Właściwie to Citlali — poprawiła wilczycę. Nie ma co się ukrywać, ta obca i tak nie miała złych zamiarów. Było widać po oczach.
— Citlali? A nie Marta?
— Nie. Nie chciałam się ujawniać, ale chyba za bardzo naśladuję swojego brata i nie czuję się z tym fair.
Nikt by nie sądził, że jest to możliwe, ale Nasja rozpromieniła się jeszcze bardziej, jaśniejąc jak słońce. Jak tak dalej pójdzie, to Citlali oślepnie.
<CDN>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz