piątek, 24 września 2021

Od Kenaia CD Loczka – „Nierozłączni”

Droga do jaskini alf nie była jakoś wyjątkowo długa, ale przy akompaniamencie słów białego basiora dłużyła się niemiłosiernie. Żeby nie było nieporozumień, nie miałem nic do gadatliwych wilków, sam lubiłem sobie pogadać, ale brak możliwości wstrzelenia się w wypowiedzi Adonisa, sprawiły tylko że byłem coraz bardziej wkurzony. Po co zadawać pytanie po pytaniu, jeśli nie oczekuje się odpowiedzi?

- Poczekałbym na was, ale w środku na pewno znajdziecie kogoś kto dalej wam pomoże. Ja muszę pomóc jeszcze siostrze. – powiedziałem pewnie stając obok wejścia do jaskini i starając się ukryć zmęczenie gadaniną Adonisa.

- Poczekaj jeszcze przyjacielu! Powiedz nam jeszcze jak się nazywacie, chyba nie udało nam się przedstawić. Tak dużo się działo, że musieliśmy…

- Kenai. – przerwałem specjalnie rozgadanemu wilkowi. – A moja siostra to Kanna. A wy to…

- Loczek i Hermiona! – basior zerknął na chowającą się za nim waderę i ponownie zwrócił się do mnie. - Miło było was poznać. Szkoda, że Twoja siostra z nami nie poszła, jeszcze raz przepraszamy za to całe nieporozumienie.

- Nie ma za…

- Świetnie, że nas odprowadziłeś! Tak miło nam się rozmawiało. – Czekaj serio? Rozmawiało?

- Tak, słuchaj ja…

- Szkoda, że musisz już iść. Może spotkamy się jeszcze później? Oprowadzicie nas po terenach? Albo pójdziemy na polowanie? Czy może to ktoś dla nas zapoluje?

- Loczek! – krzyknąłem trochę zbyt głośno. Oba wilki stojące obok mnie wzdrygnęły się i popatrzyły na mnie wielkimi oczami. – Przepraszam… trochę za głośno. Słuchajcie, zostawiam was w dobrych rękach, wejdźcie do jaskini i dajcie wypowiedzieć się innym. – spojrzałem jednoznacznie na Loczka. – Jeżeli znajdziemy czas, na pewno was poszukamy.

Po skończeniu swojej wypowiedzi, odwróciłem się na pięcie i odbiegłem od razu, bojąc się kolejnego monologu Adonisa.

---

No jasne. Idź szukaj sama ziół. Te są zielone, inne seledynowe, tamte brunatne, a jeszcze inne z niebieskim zabarwieniem. Byłoby łatwiej gdybym nie była daltonistką!

Jeszcze dał mi wybór. Alby rozgadana zgraja albo samotna wyprawa po zioła. No ciekawe co miałam wybrać… To tak jakbym nie miał żadnego innego wyjścia. Jedno gorsze od drugiego. Ygh! Nosz, no i ma kolce. Dzięki Flora, że o tym wspomniałaś. Kochana medyczka. Spojrzałam na wbity  opuszek kolec i westchnęłam ciężko z wkurzenia.

- Czy naprawdę nie ma na świecie miejsce, gdzie można leżeć i nic nie robić? – spytałam sama siebie, rzucając słowa w eter.

- Oczywiście, że jest. – usłyszałam za sobą i aż podskoczyłam ze strachu. Gdy się odwróciłam, ujrzałam znajomą postać o piórach bliskich nieboskłonom.

- Miodełka? To ty?

- Oczywiście, że ja. A kto inny? – odpowiedziała. Dla niej wszystko było oczywiste i proste. Szkoda, że ja nie miałam tak łatwo.

- Kanno Ermine Nito. Jak ci sprzyja dorosłość, kruszynko. – jej uśmiech był zaraźliwy. Choć nie uszedł mojemu słuchowi delikatny przytyk w stronę mojej maleńkości, odwzajemniłam go niemal od razu, a obelgę puściłam płazem.

- Mogło być lepiej. – powiedziałam zgodnie z prawdą.

- Czy pozwolisz? – spytała wskazując na moją łapę. Ptaszyca wzięła łapę między swoje pióra i swoim długim dziobem sprawnie wyjęła wbity kolec. Była przy tym tak… wyniosła, jakby właśnie rozwiązała sprawę wagi państwowej.

- I po sprawie.

Ta krótka rozmowa i mały gest podniosły mnie na duchu. Może nie powinnam być tak pesymistyczna? Miodełka była taka piękna, pewna siebie i samodzielna. A przecież była tylko ptakiem. Ja jestem wilkiem, powinnam czuć się od niej lepiej, w końcu to ja byłam wyższą formą życia.

Opuściła mnie bo miała ważne sprawy. Ciekawa byłam jakie, dlatego spojrzałam w którą stronę dolatuje i podążyłam powoli za nią. Pomyślałam przelotnie o wydarzeniu z przeszłości, które wyglądało tak podobnie do teraźniejszości. Tylko, że wtedy miałam obok siebie jeszcze dwójkę swojego rodzeństwa… no może nie dwójkę, ale Kenai był. Teraz byłam sama.

<Hermi? Loczek?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz