Czy bywało dobrze? Bywało, zaiste. A czy bywało źle? Tak. Bywało i źle i dobrze, gdyż świat pozostawał w dalszym ciągu niejednolitym pokładem zdarzeń niespodziewanych i zaskakujących, zarówno tych przyjemnych jak i nie. I nie ważne kim się było i jak dobrze w życiu miało, wszystko mogłoby posypać się na łeb na szyję w jednej sekundzie, chwili, ułamkach życia które jeszcze posiadasz rozkruszając resztki molarności i świadomości w powiewający na wietrze pył. I czy dało się temu zapobiec? Tak, a może nie? Kto to wie? Prawdopodobnie nikt, a przecież i tak czasu nie da się cofnąć, więc po co rozpamiętywać dawne błędy. Jednak natura umysłu bywa wątpliwie przydatna i odsyłanie do wspomnień niefortunnych i mocno zawstydzających najczęściej tuż zanim układasz swoją głowę do miękkiego legowiska. Dlatego także Delta spoglądając w tył często rozpamiętywał te dobre i te złe momenty. Ale kontynuując historię, a raczej juz jej ostatnią prostą.
To wspomnienie stanowiło mieszankę tych dwóch pojęć, mieszcząc się między uśmiechem a zawałem.
Pozostawiając za sobą nory i kierując się w stronę własnego
domu Delta poczuł się nieco pewniej i pomimo że wszyscy zachowywali chwilowe
milczenie atmosfera zagrzała się i umiliła. Huczący delikatnie wiatr rozwiewał
im liście z drogi i przywodził zapachy z zakątków świata. Temperatura była odpowiednia,
ani za zimno ani za gorąco. Tak...idealnie. Właśnie. Mieli nową parkę wśród
swoich szeregów, czekające niedaleko nowe tereny, niesione dzielnie przez
rudowłosego trójogonowca i niesamowite doświadczenia. Delta idąc tak przy boku
swoich przyjaciół pozwolił sobie na szeroki uśmiech niemający żadnego
konkretnego podkładu w jego myślach, oprócz towarzystwa bliskich. Przymknął
oczy delikatnie i pozwolił się im prowadzić wyłączając słuch i skupiając się na
tej chwilowej przyjemności, zanim powrócą do monotonnego życia wśród ram równie
monotonnej watahy. Dlatego też nie słyszał, a raczej nie słuchał rozmów jakie
zaogniły się między Pakim, a Sodą oraz popłochu jaki nagle się wzniósł. Delta
zorientował się, że coś jest nie tak dopiero kiedy czarny lis nadepnął na jego
łapę. Powróciwszy do świata realnego ze swoich myśli rozejrzał się.
-Co jest?- mruknął widząc
jak Skinka zgrabnie rzuca się w pościg za swobodnie miotaną wiatrem kartką. O nie. Delta rzucił okiem ponownie na
znajomych. Paki w pysku miał już 2, ale właśnie... tylko 2. Mały basior nie czekał,
więc dłużej samemu rzucając się aby łapać te cenne zguby.
Oh...dobre to były wspomnienia. Pamiętał jak czuł się przerażony widząc latające papierzyska uciekające z ich łap. Bał sie że nie znajdą wszystkich i dostaną opierdziel od pewnej lisicy o przerażającym spojrzeniu.
-Jedna.
Dwie... Pięć... Brakuje jednej !- zawył Soda kładąc łapy na głowę. - Że też
musieliśmy się tak popychać. - lamentował dalej. Delta za to nie wiedząc co
dokładnie się nie oceniał ich. Jednak martwił się równie mocno co reszta. De
facto to było jedyne zadanie jakie zostało im powierzone. Jedyna rzecz jaka nie
powinna się wydarzyć, a jednak... los lubi być złośliwy.
-Nie martw się. Znajdzie
się na pewno! - zapewnił ich chcąc chociaż odrobinę podnieść ich na duchu.
Zatem szukali i w ten sposób ze słonecznego poranka robił się już ciemniejący
wieczór. Światło powoli im znikało za horyzontem zabierając resztki nadziei.
Jednak los, losem, raz się śmieje raz rzuca kokosem. Skinka uniosła się ponad
ziemie podskakując wysoko.
-Mam! Mam ją!-
zapiszczała. Delta był pewien, że ulżyło wszystkim po kolei.
A dalej już było tylko lepiej
Agrest siedział akurat u siebie pomimo późnej pory. To
dobrze, bo wpadli tam jak huragan robiąc hałasu. Szczekali i opowiadali mu
dobre wieści nie chcąc nawet słuchać jego paplania o papierkowej robocie o tak
późnej porze. Dlatego wypełniając resztki zapisków słuchał jak do tego doszło.
-Gratulacje więc!- mruknął
do Skinki i Sody nie do końca przejrzyście określając czy cieszy się na serio
czy może jest zbyt zmęczony na radość. - Mam nadzieję że podróż minęła wam
spokojnie.- spojrzeli po sobie w ciszy, wiedząc co się stało, ale przecież to
nie musiało nigdy wyjść poza ich małe kółko, prawda?
-Tak. Długa i monotonna,
ale spokojna. - odezwał się w końcu Delta.
-Dobra... papierologia
skończona, a teraz dajcie mi już spokój dzieciaki. Dobranoc. -
Skończyła się w ten sposób jedna ich przygoda. Ale ten koniec miał też parę początków. Początek nowej dobrej współpracy między rudym lisem, a szarym wilkiem. Początek nowego, pięknego i oby długiego związku między dwiema kitami o tak różnych kolorach. I początek końca w pewnych złotych ozach trzyogonowego wilka.
Żegnaj Paki. Żegnaj Yir. Nikt was nie zapomni dopóki my żyjemy.
FIN
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz