piątek, 14 sierpnia 2020

Od Talazy CD Szkła - "Pierwsza Krew"

– A jak myślisz? – wysyczałam, stawiając pierwsze kroki przed siebie.
W słowach basiora nie było nic niewłaściwego, aczkolwiek ostatecznie przekonałam siebie co do tego parę sekund za późno, wtedy gdy sposób ich wypowiedzenia wzbudził już we mnie swego rodzaju urazę, która stała się przyczyną tak zapalczywej, niemożliwej do pohamowania reakcji.
Nie spodziewałam się, że basior cokolwiek wyciągnie z tego rodzaju odpowiedzi. Widząc, jak zgodnie z przewidywaniem podnosi pysk z przebłysku zdumienia, stawiając kolejny wolny krok zamachnęłam demonstracyjne opatrzoną białym bandażem łapą, po czym spuściłam głowę, wracając do własnych myśli. Było gorąco; upał doskwierał mi na tyle, że nie miałam ochoty z nikim rozmawiać, a co dopiero się kłócić, choć może swą zasługę we wprowadzeniu mnie w tak rzadki stan miał też głód oraz zmęczenie kilkugodzinnymi poszukiwaniami.
Szliśmy więc w czerwieniejącym świetle, tęskniąc za rzadkimi o tej porze powiewami wiatru. Ramię w ramię, nie wiedziałam bowiem, gdzie naprawdę zmierzamy, a zdawało mi się, że jakiekolwiek pytanie nie będzie w stanie przejść przez moje wysuszone gardło; mój towarzysz natomiast, świadomy być może, że niekoniecznie byłam w stanie nadążyć za jego żołnierskim krokiem, dopasował swój chód do mojego. Zdawało mi się więc, że tych dwoje wędrowców było całkowicie ślepych.
Dokąd idziemy, zapytałam siebie raz jeszcze, może by odwrócić myśli od nieskończonej drogi. Do domu?
Ja nie mam domu, wyrwało mi się nieświadomie.
Po upływie trzeciego może kwadransa byłam już całkowicie przekonana, że pewnie spędzimy tę noc pod jakimś drzewem. Może wyjątkowo pięknym, może gdzieś bliżej morza, jak tu bowiem inaczej wytłumaczyć te nieskończone kilometry, którymi, niczym przez piekło, prowadzi mnie małżonek?
I byłam ostatecznie bardzo blisko prawdy, jeszcze jeden raz okazała się ona jednak dużo bardziej nieuchwytna, niż mogłabym początkowo zakładać.
To było miejsce zwyczajne, może najbardziej pospolite, jakie tylko można znaleźć. Niewielka polanka, nieznacznie tylko wyróżniająca się spośród reszty lasu. Skąpana w przyjemnym cieniu dawała jednak wrażenie innego świata wyciągniętego jakby ze snu, którego ledwie pamiętało się po przebudzeniu. Zimny piasek pod stopami wbił mnie w stan nagłej, a więc oszałamiającej rozkoszy. Zdawało mi się, że kiedy byłam tu po raz pierwszy, czułam zapach jaśminu; rozglądając się po miejscu teraz, spostrzegłam, że jedynym ozdobnym elementem przestrzeni, najbliższym przez to wyśnionym kwiatom, były trzy młode czarno-białe brzozy rosnące nieopodal. Ledwo czułam od nich jakikolwiek zapach, układając się niedbale na piasku musiałam więc skupić się na melodii, która wyzierała spomiędzy smukłych gałęzi.
– Ładnie tu masz… – szepnęłam do basiora, który zdążył właśnie położyć się nieopodal.
Przez chwilę leżałam bezczynnie na plecach. Wpatrując się w fioletowe niebo, walczyłam ze zmęczeniem, które kazało mi zamknąć oczy; w gruncie rzeczy wynik tego starcia wydawał mi się jednak całkowicie obojętny.
– Ale – powiedziałam w końcu, unosząc głowę, by zerknąć na basiora – Wydaje mi się, że niedługo pewnie będziesz musiał opuścić to miejsce.
Na twarzy basiora pojawiło się zdumienie, na które jednak czułam się całkowicie przygotowana. Świadoma wydźwięku, jaki niosły ze sobą moje poprzednie słowa, kontynuowałam wypowiedź szybko i pewnie, nie dając wilkowi szansy na przerwanie jej pytaniem.
– Nie dla mnie! – uniosłam wysoko łapy w geście wyrażającym niewinność – Nigdy bym cię o coś takiego nie prosiła, chodzi tylko o to… – urwałam, przygryzając wargę. Czułam się niezręcznie, zupełnie nie na miejscu. Co nawet gorsze, nie wydawało mi się, że standardowe postawienie sprawy jasno byłoby w tym przypadku właściwym rozwiązaniem. – Że… – przetarłam z irytacją oczy, w głębi serca przygotowując się na najgorsze, co w praktyce objawiło się jako bezwładne osunięcie się w ramiona przytłaczającej obojętności.
– Będziesz miał szczeniaki.

< Szkło? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz