Do domu dotarłem wyjątkowo zmęczony, poddając się stłumionym przez nieokreślone uczucie myślom. Czy była to zasługa wypitego wcześniej alkoholu, czy po prostu wynik długiego dnia pracy, nie umiałem stwierdzić, miałem to zresztą w poważaniu. Nie dbając o porządną kolację, położyłem się, planując w samotności zacząć obmyśliwać możliwości rozwiązania naszej sprawy.
Minęło może pięć, może dziesięć minut, aż w końcu walka ze snem, w obliczu coraz większej pustki w głowie, okazała się pomysłem bezsensownym. Wszystko przeniosłem więc na dzień następny, koniec końców zasypiając z w miarę czystym i spokojnym umysłem.
Nazajutrz rano, jak zazwyczaj gdy mieliśmy ważną robotę, nogi chciały prowadzić mnie do jaskini wojskowej jeszcze zanim zdążyłem otworzyć oczy.
W przenośni i dosłownie. Wybudziłem się że snu za sprawą rozdzierającego bólu w jednej z dolnych kończyn, który zdawał się wydobywać gdzieś z jej wnętrza. Jęknąłem zaciskając zęby i w ułamku sekundy poderwałem się na przednie łapy, by odkryć i pokonać źródło ucisku.
Zgięcie kolana nie pomogło, ból rozpalił się nowym płomieniem. Zadziałało dopiero rozciągnięcie nogi z całej siły. Ach, to zwykły skurcz.
Kulejąc jeszcze przez chwilę, ruszyłem na spotkanie z... no, pracą. Na miejscu zastałem Mundusa, który już na wstępie dał do zrozumienia, że pomimo naszego nieulegającego wątpliwości starania, znowu udało nam się coś spatafianić.
- Świetnie, a więc wybraliście się do WSJ, pobiegaliście trochę, pogawędziliście z dwoma wilkami nie dowiedziawszy się niczego specjalnego, po czym poszliście do karczmy, uraczyć się kieliszkiem. A dziś, pozwolisz, polecę wam pójść i porozumieć się ze śledczymi z WWN. żeby przygotować z tego sprawozdanie, zanim udacie się przesłuchać kolejnego świadka.
- Zbędna troska, właśnie stamtąd wracam - w tej chwili dał się słyszeć głos od strony wejścia. Vinys podszedł bliżej i usiadł obok nas - nie ma sprawozdań, nie ma uaktualniania dokumentacji, papier im się skończył.
- Słucham? Jak to "się skończył"?
- Przed państwem Mundus, który prędzej sam położyłby się w grobie i przysypał ziemią, niż przyznał, że czegoś nie wie. Został tylko jakiś żelazny zapas, którego góra nie chce marnować na sprawy śledczych.
- Co za absurd - szary ptak zmarszczył brwi - weźcie kartki z WSC. Śledztwa to przecież priorytet.
- Mam wątpliwości, czy ci z naszej góry pozwolą wydawać papier innym watahom.
- Widzisz, Vinys, dzisiaj to ja jestem "tymi z naszej góry". O bardziej uprawnionych nie usłyszysz, chyba że słuchasz bajek. Bierzcie co trzeba i idźcie robić swoje.
- ...Powiedział towarzysz Mundus z odpowiednią sobie delikatnością. Powiedz, dlaczego brzmisz, jakbyś miał pogrozić nam napisanym przedwczoraj oświadczeniem o odebraniu premii i wysłać na przesłuchania, o których zapomnieliśmy? - prychnął basior o grafitowej sierści. Przez cały czas wodziłem wzrokiem od jednego, do drugiego, nie mając żadnego pomysłu na to, co mógłbym wnieść do rozmowy.
- Skąd wiedziałeś?
- To przecież musiało się w końcu zdarzyć.
- Rozumiem, że z okazji braków w zaopatrzeniu towarzysz Vinys postanowił rozjaśnić mroki śledztwa swoim wiecznie promiennym uśmiechem - odetchnął ciszej - w zasadzie nie przedwczoraj, a dziś rano. Agrest nie najlepiej się czuje i ma nastrój na prześladowanie przodowników pracy, nic na to nie poradzę.
- Czekaj, co mu jest? - zapytałem nagle, gdy niepokój o stan zdrowia mojego jedynego w tej chwili brata, w końcu wziął górę nad irytacją.
- Zaczął utykać. Nieważne, pewnie dał o sobie znać naciągnięty mięsień sprzed tygodnia. Ale oświadczenie podpisał, a to w tej chwili waż...
- Chciałeś oczywiście powiedzieć "napisał". Prawda? - tym razem wtrącił się Vinys.
- Nie inaczej - ptak uśmiechnął się niechętnie.
- Poczekajcie, nie rozumiem - zasygnalizowałem, czując znajome napięcie, które zwykło towarzyszyć świadkom sporów.
- Powinieneś nosić koszulkę z tym napisem - rzucił Mundurek nieco lekceważąco.
- Nadal nie rozumiem.
- To byłoby z tyłu koszulki - tym razem mój młodszy kolega zaczął się niecierpliwić - dobrze, wystarczy. Mundus! - mówił dalej tonem, który ktoś oderwany od rzeczywistości mógłby uznać za przyjazny - powiedz, o kim to ważnym zapomnieliśmy i jakim cudem nie zostaliśmy poinformowani przez górę, że mamy go przesłuchać?
- O twojej matce, Vinys.
< Vinys? xD >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz