poniedziałek, 10 sierpnia 2020

Od Magnusa CD Tiski – „Inna Droga”

 Tiska rozbrajała miny z szybkością i zwinnością geparda. Przyglądałem się jej zmaganiom, ale też obserwowałem plaże, w poszukiwaniu ludzi i niebezpieczeństw. Nasza plaża, nie wyglądała tak jak wcześniej. Widać było, że niektóre miny już zdążyły wybuchnąć… ciężko aż myśleć o biedakach, którzy się na nie natknęli. Skoro w piasku powstawały kratery o średnicy 3 metrów i głębokości równie dużej, to co się musiało stać ze zwierzęciem, który był w pobliżu wybuchu? Sam fakt, że nigdzie nie było ciał coś już mówił. Szedłem śladami Tiski, obserwując otoczenie. Byliśmy w połowie, gdy usłyszałem niedaleki odgłos helikoptera. Zawołałem szybko Tiskę, byliśmy praktycznie na środku plaży, czyli innymi słowy, jak na talerzu, dla nadlatujących ludzi. Brak reakcji wadery, zmusił mnie do użycia mocy i przekazania jej myślą informacji o niebezpieczeństwie. W końcu ruszyliśmy w stronę lasu, by schować się pod koronami drzew. Byliśmy już bardzo blisko, gdy nad nami pojawił się helikopter. Schowanie pod osłoną liści nie wchodziło już w grę, skoro wiedzieli gdzie byliśmy. Maszyna siedziała nam na ogonach. Nie mogłem uwierzyć, że tak łatwo nas znaleźli. Miałem wrażenie, że albo mieli niesamowite szczęście (inaczej my mieliśmy wielkiego pecha), albo coś pominąłem, czegoś nie zauważyłem… Nie dane mi jednak było się nad tym poważniej zastanowić, bo z nieba spadła na nas ogromna sieć. Zanim siatka dotknęła mojego futra, przed oczami mignął mi pomarańczowo – czerwony błysk. Więcej niestety nie widziałem, poczułem impuls elektryczny idący od zetkniętego z siatką futra, kierujący się w sam środek mojej potylicy. Zapadła ciemność.

---

Ocknąłem się otępiały i obolały. Powieki ciężkie niczym ołów, ledwo zdołałem otworzyć. Pozostawienie ich otwartych okazało się jeszcze trudniejsze ze względu na ostre, oślepiające światło otaczające mnie ze wszystkich stron. Po kilku minutach intensywnego mrugania, oczy przyzwyczaiły się do jasności. Rozejrzałem się dookoła, ale jedyne co zobaczyłem to białe ściany i duży ciemny ekran na jednej ze ścian. Białe, oślepiające światło dochodziło z sufitu, który cały był usłany w małych, świecących punktach. Nie słyszałem żadnego dźwięku. Nawet odgłosów miasta, w którym zakładałem, że byliśmy. Nawet elektryczność była bezdźwięczna, miałem wrażenie jakbym znalazł się w jakiegoś rodzaju próżni. Powoli zacząłem się podnosić na równe nogi, zważając jednak na każdy ruch. Impuls elektryczny puszczony wraz ze spadającą na nas siecią, nadwyręża na jakiś czas zdolności ruchowe. Od razu pomyślałem o Tisce. Czy także została złapana? A może udało jej się uciec? W końcu była szybsza ode mnie. Przeszedłem się wzdłuż ścian, szukając wejścia, a raczej wyjścia z tej izolatki. Nie znalazłem żadnych łączeń ani nie wyczułem przeciągu, a tym bardziej nie usłyszałem żadnych szmerów, sugerujących obecność ludzi, albo chociaż jakiś innych zwierząt. Po 30 minutach szukania, wąchania i nasłuchiwania poddałem się. Nawet mój umysł nie działał jak powinien, pomimo tego, że po takim czasie moja magia powinna działać bez zarzutów. Za każdym razem jak wyrzucałem nić płomienia, przerywała się ona w pobliżu ściany. Nigdy wcześniej mi się to nie zdarzało, będąc w jaskini, potrafiłem zlokalizować zwierzęta, niezależnie od kierunku ich położenia. Za to moje płomienie… nawet nastawione na zniszczenie i palenie, nawet nie były w stanie osmolić otaczających mnie ścian. Czułem się bezsilny. Jedyne co mi zostało to położyć się i czekać na dalszy ciąg wydarzeń. Miałem wrażenie, że czas ciągnie się w nieskończoność. Jednak to niewiedza o stanie i miejscu przebywania Tiski bolała mnie najbardziej.

---

Minęły dwa dni. Dwa dni bez wody, jedzenia i jakiejkolwiek informacji z zewnątrz. Mój umysł zaczął już powoli bzikować, a ciągłe leżenie, lub chodzenie w kółko nie dawało wystarczającego wysiłku jakiego potrzebował mój organizm. Po 24h samotności, zacząłem jednak gromadzić energię na ewentualną przyszłość, nie wiedziałem jak długo przyjdzie mi tu siedzieć i co mnie czeka, jak mnie stąd wypuszczą. Nagle usłyszałem krzyk. Krótki krzyk bólu. Po tak długim czasie, wsłuchiwania się w swój własny oddech i bicie serca, wziąłem pod uwagę, ze mogło mi się przesłyszeć. Zignorowałem więc dźwięk, starając się przywrócić własnemu umysłowi właściwy tor. Omamy słuchowe to już było za dużo do przetrawienia. Dźwięk powtórzył się jednak, co sprawiło, ze mimo szybko znikającej energii, stanąłem na równe łapy, jakbym dopiero co zjadł soczyste śniadanie.

- Tiska! – krzyknąłem z lekkim przerażeniem. Dźwięk dochodził zewsząd, nie potrafiłem nawet go zlokalizować. Rozglądałem się dookoła, słuchając kolejnych krzyków wadery. Nagle pomieszczenie rozświetliło się jeszcze bardziej… sam nie wiedziałem, że to w ogóle było jeszcze możliwe. Ekran znajdujący się na jednej ze ścian włączył się, ukazując mi pokój znajdujący się za ścianą. Z głośników ekranowych wydobywały się krzyki. Patrzyłem z niedowierzeniem na rudą waderę leżącą na plecach na stole. A więc to ją widziałem zanim mnie złapali… znając ją uratowała Tiskę, poświęcając samą siebie. Jej łapy były przywiązane z każdej ze stron, a do głowy były przyczepione kolorowe dyski z wystającymi z nich kabelkami. Wielu ludzi krzątało się wokół wilka, który otoczony był jednak prawie niewidzialną barierą. Wiedziałem, że w jakiś sposób zadają jej ból i miałem wrażenie, że robią to po to, żeby wydobyć od niej moce. Jeśli od dwóch dni ją torturowali, znaczyło to, że jej siły są na jeszcze większym wyczerpaniu jak moje. Poczułem wściekłość i jednoczesny podziw do siostry. Kara spojrzała na mnie z bólem, ale jednoczesnym uśmiechem na twarzy. Chciała mi dać do zrozumienia, że nie powinienem się martwić, ale ja wiedziałem swoje. Kiedy przez jej ciało przeszedł kolejny impuls, jej oczy wywinęły się, a ciało opadło bezwładnie na stole. Ten widok przechylił szale. Warknąłem przeciągle i otoczyłem swoje ciało okręgiem płomieni.

- Mnie weźcie! – krzyknąłem, mimo że wiedziałem, że mnie nie zrozumieją. – Ona nie ma żadnych mocy! Już nie pamiętacie!? – wybuch, który później spowodowałem, odbił się rykoszetem od ścian i powalił mnie na ziemię. No pięknie… Tisko, Talazo, przyjaciele. Wszystko zostało w waszych rękach.

<Tiska? Co tam u Ciebie, Saperko?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz