Coś chwyciło mnie na skórę na karku unosząc do góry. pisnąłem, czując rwanie w grzbiecie. Zacząłem wić się rozpacziwie w uścisku wielkoluda.
Czułem na karku loowaty oddech wielkiego stwora. Ten huśtając mną na prawo i lewo uniósł mnie w nieznane. Podkuliłem nogi, które raz poraz zaczepiały o gałęzie. Poczułem zrezygnowanie.
~~ Tymczasem Max i Ami, szli przez las, pełni niepokoju, kierując swe kroki do jaskini zajmowanej teraz przez Manti i Apara... ~~
- Co mogło się stać? - mruknął Max, zniżając głowę ku ziemi i kładąc uszy po sobie. Zastanawał się głęboko. Ami szła obok, cicho stąpając po ziemi. Las był niespotykanie cichy, nawet wiatr prawie nie poruszał gałęziami drzew gdzieś wysoko w górze. Słychać było jedynie nieśmiałe kroki.
- Manti? Apar...? - Ami cicho zajrzała do ciemnej, cichej jaskini, cichszej i ciemniejszej niż zazwyczaj.
- Nie ma nikogo - odezwał się Max podchodząc do kotki i marszcząc brwi. Jego głos wzmocniło tajemnicze echo szumiące w głębi groty, z której wydobywało się chłodne, nieco wilgotne powietrze.
- Może poszli na polowanie? - zastanowiła się Ami przez chwilę.
- Niewykluczone - Max gwałtownie wypuśicł powietrze stając się na chwilę o kilka centymatrów niższy - Co tam mówiłaś? Ach, Mundus. Może on wie. Tylko ja nie wiem gdzie go szukać - przymróżył oczy - to znaczy myślę, że za chwilę się spotkamy - dodał, jakby próbując pocieszyć samego siebie - w końcu musi wszystko wiedzieć. Wobec tego i wszędzie być.
Max uśmiechnął się słabo. najwidoczniej był przytłoczony tymi wszystkimi strasznymi wypadkami. Szli przed siebie, powoli mijając las, wychodząc na Polanę życia, aż w końcu wyszli na wielką otwartą przestrzeń. Słońce, miło oświetlające dziś świat nagle wydało się silniejsze i bardziej bezwzględne. Zapewne dlatego, że odbijało sie od ubitego piasku sięgającego a ż po horyzont. To Stepy.
- Myślisz, że tutaj znajdziemy kogoś, kto będzie mógł nam pomóc? - rzekła Ami niepewnie.
- Nie - Max odwrócił się na pięcie - zaa... ojej. Zawracamy...
Ami również odwróciła się błyskawicznie. W cieniu drzew rosnących kilka metrów od granicy Stepów stał przygarbiając się Mundus. Skłonił się, widząc odwróconą Ami i wyszedł spod drzewa.
- Miło mi widzieć. W jakim celu chcieliście wejść na Stepy? Nawet na Polanie Życia jest dosyć słonecznie, a co dopiero na takim pustkowiu. Z resztą nic ciekawego tam nie ma - pokręcił głową. Choć mówił do obojga, dało się zauważyć, żę zwracał się głównie do kotki.
- Dobrze, że cię widzimy - odetchnął Max - nie wiesz może, gdzie podziewa się Oleander?
- Nie - znów pokręcił głową z wyrazem zatroskania na twarzy.
- Pomóż nam go poszukać! - powiedziała Ami.
- Z największą przyjemnością - Mundus znów ukłonił się, po czym jednym skokiem znalazł się przy kotce. - wiesz, Ami - wyglądał na zachwyconego propozycją - mam doświadczenie w szukaniu wilków. Co i rusz kogoś szukam. Eclipse, Beryla, Oleandra, Andreia... ostatnio wyjątkowo często. Kiedyś Eclispe nam zaginęła. Kilka dni żeśmy szukali...
- Ech... - Max położył uszy po sobie i z lekką irytacją ruszył przed siebie. Ami i Mundus podążyli za nim.
- A ty? - uśmiechnął się szeroko ptak - koty często czegoś szukają?
Ami nie odpowiedziała, gdyż ptak pełen entuzjazmu rzekł:
- Nie martw się Max, z takimi doświadczonymi towarzyszami podrócy znajdziemy go szybko. Nie mógł przecież tak poprostu zniknąć. Z resztą, zgubił się, to się i znajdzie. A wracając do naszej rozmowy. Jak byłaś myszą, to szukałaś ziarna na polu? To mnie ciekawi, bo przecież myszy nie umieją chodzić po kłosach zbóż...
Max, nie zwracając uwagi na idących za nim, rozglądał się. Szli teraz ścieżką biegnąca przez Polanę Życia. Przed nimi rozciągał się las.
< Max? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz