wtorek, 2 sierpnia 2016

Od Beryla CD Eclipse

Z każdą chwilą byłem coraz bardziej zdenerwowany. Mundus jak wyszedł tak nie wrócił a ja ne miałem nawet siły wstać i poszukać mojej rodziny. I przy okazji Andreia.
Nerwowo tupałem nogą. Nie miałem pojęcia co robić dalej, zwłaszcza, że każda chwila mogła być bazcenna.
Co robić? Co robić?!
Wstałem. Poczułem się bardzo słaby. Kilka kroków do przodu... już się zmęczyłem. Nieważne. Idę.
Gdy wyszedłem z ciemnej nory, świat wydawał się zbyt jasny i biały. Przecieć jest środek lata... Pokręciłem głową i ruszyłem przed siebie. Minuty dłużyły mi się strasznie. Mimo wszystkich przeciwności szedłem do przodu, corazdalej i dalej. Z dobrym skutkiem. W końcu usłyszałem dziwne dźwięki. Coś jakby "Tratatata"?
Co?
Wytężyłem słuch. Skierowałem się w stronę odgłosów, chociaż nie byłem pewien, czy był to dobry wybór. Między drzewami widniał spory budynek zbudowany ze złotawych, ściemniałych ze starości desek.
- Tato!! Berylu...
Stanąłem i zastrzygłem uszami. Doszedłem do wniosku, że to chyba któryś z moich synów. Ruszyłem przed siebie.
- Tu jestem - doszedł mnie nieco stłumiony dźwięk dochodzący ze stodoły.
- Jak to się otwiera? - zacząłem po omacku szukać drzwi, teraz wyraźnie rozpoznając głos Oleandra.
- Tu jest wejście - Oleander przemieścił się kilka metrów dalej. Podążyłem za nim. Nauczony doświadczeniami poprzednich dni, chwyciłem zębai zimną, metalową klamkę. Pociągnąłem, potem niemal uwiesiłem się na niej, wreszcie z głośnym trzaśnięciem drzwi puściły a ja upadłemna ziemię z hukiem. Uwolniony wilk doskczył do mnie w mgnieniu oka, po czym podniósł z ziemi. Miał dużo więcej siły ode mnie. To chyba nie on, lecz ja potrzebowałem jego pomocy...
- Berylu! - krzyknął - Berylu! Żyjesz? Co tutaj w ogóle robisz?
Otworzyłem oczy. Bezwiednie odpowiedziałem:
- Ja... przychodzę z lasu... Uciekłem ludziom.
- Gdzie reszta? - Oleander zapytał z wielką nadzieją w oczach.
- Nie wiem... - mruknąłem - Andrei podobno w strasznym stanie... Eclispe i Alekei gdzieś znikęli, przepadli... Nic o nich nie wiem.
Usiadłem na popękanym betonie rozlanym w stodole. Westchnąłem głęboko starając się zaczerpnąć powietrza.
- Nic ci nie jest? - teraz to jaz kolei zadałem beznamiętne pytanie.
- Nie. Obudziłem się już tutaj, nie pamiętam co działo się wcześniej - wzruszył ramionami - mówisz że nic o nich nie wiesz? Musimy ich poszukać... poczekaj! Nie wstawaj. Połóż się tutaj... albo nie. Tu może być niebezpiecznie. Najlepiej zaprowadź mnie tam, skąd przyszedłeś. W lesie. Odpoczniesz, a ja ich poszukam.
- Tylko nie próbuj ich uwolnić na własną rękę... - mruknąłem na wpół przytomnie, gdy Oleander wyprowadzał mnie z budynku. Poczułem wielką ulgę, gdy go spotkałem. Przynajmniej jeden cały i zdrowy wilk, w dodatku mój syn. On na pewno wszystkim się zajmie. Właściwie już się zajął.
Byliśmy coraz bliżej. Może już niedługo uda nam się spotkać. W tym samym gronie, wszyscy żywi i spokojni.

< Eclipse ?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz