Patrzyłem spode łba na Maxa. Już go polubiłem. Szkoda tylko, że zamiast wspólnie polować lub przemierzać lasy z nowym członkiem naszej watahy, siedzimy razem zamknięci i otoczeni na nieznanej wyspie. Naprawdę, to przykre.
Przeniosłem spojrzenie na kotkę. Ta też siedziała smutna, przymykając co chwila oczy. Była bardzo ładna. Z resztą, ogólnie nie żywiłem bezsensownej urazy do kotów, ja niektórzy moi przyjaciele. Zawsze podziwiałem ich zwinne ruchy i to skakanie po drzewach.
Nie wiem, ile dokładnie czasu siedzieliśmy w tej jaskini, gdyż byliśmy pewnie dosyć głęboko pod ziemią, gdzie było bardzo ciemno. Właściwie oprócz mojego białego futra i oczu towarzyszy, niewiele mogłem zobaczyć. Czasami dochodziły nas stłumione, ciche i niezwykle denerwujące głosy jaszczurek rozmawiających gdzieś niedaleko, w innym korytarzu. Nie słyszałem dokładnie, o czym rozmawiały, czy to z powodu ciągłego syczenia, czy grubych ścian dzielących nas od gadów.
Z chęcią rozszarmałbym jakiegoś, gdyby tylko wszedł do naszego więzienia. Niestety, ostatnim razem było ich kilka, a teraz, gdy przynieśli nam jedzenie, spałem. Obudziła mnie czujna kotka, gdy już wyszli zostawiając po sobie mięso.
- Nareszcie się obudziłeś - mruknąłem, gdy basior drgnął i otworzył oczy. - Podali nam już jedzenie. Trochę ci zostawiliśmy...
Wilk skinął głową i zaczął jeść. Widziałem jednak, że jest zmartwiony tak zamo jak ja i Ami. Jedzenie ledwo przechodziło mu przez gardło. Westchnąłem głęboko, patrząc w sufit. Nic. Żadnej drogi ucieczki. Żadnego wyjścia.
- A jakby tak spróbować podkopać się? - wstałem, pytając z nadzieją w głosie. Przeszedł mnie ciepły dreszcz ryzyka - ściany są zbudowane... tak naprawdę z piasku. Co myślicie?
Strop był dosyć wysoko, możliwe, że stojąc na czterech łapach moglibyśmy nie dosięgnąć, ale myślę, że na tylnych stojąc a przednimi kopiąc, moglibyśmy w końcu wykopać dziurę. Może nad nami jest już wyjście?
- Problem w tym - kontynuowałem - że do lądu dosyć daleko, jak już powiedziała Ami. Możemy nie dać rady dopłynąć. A gdybyśmy wzięli jakieś drewno i jego całyczas się trzymali? Drzewa przecież pływają.
- Chrm... - chrząknął Max - Ami już przecież próbowała się stąd wydostać. Nawet jako mysz.
Znów westchnąłem. Nasza sytuacja jest STRASZNIE przykra.
Nagle, zza ściany, zaczęły wydobywać się coraz donośniejsze odgłosy. To chyba jakaś szarpanina. Czyżby ktoś jeszcze miał zostać naszym sprzymierzeńcem w walce o przetrwanie w tej ciemnej norze? Szarpanina ucichła. Wszyscy troje zamilkliśmy i zaczęliśmy nasłuchiwać. Po chwili znów dało się słyszeć jakieś odległe stłumione dźwięki.
- Co to jest? - szepnął Max.
- Nie wiem - odpowiedziała również szeptem Ami - wcześniej nic takiego tutaj nie słyszałam.
Wtem drzwi otworzyły się szybko. Zadrżeliśmy, wyrwani ze stanu największego skupienia. Popatrzyliśmy na drzwi, zza których jednak nic się nie wyłoniło. Za drzwiami, w korytarzu słychać jednak było syknięcia i... warczenie. Może to kolejny wilk, którego jaszczury próbują wepchnąć do naszej celi?
< Max? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz