wtorek, 23 sierpnia 2016

Od Eclipse C.D Beryla

Wypuściłam powietrze ze świstem, zwieszając przy tym głowę. Co mogliśmy na tę sytuację poradzić? No właśnie, nie mogliśmy. Spojrzałam na Beryla, po czym skinęłam głową.
- Lepsze to niż nic... -Rzekłam pokrótce i spojrzałam w stronę szczeniaka -Tylko pytanie, czy ten twój człowiek się na naszą wizytę zgodzi.
Pies zamerdał weselej ogonem, po czym przybrał pozycję do zabawy.
- Oczywiście, że się zgodzi!
Coś nie byłam do tego przekonana. W końcu człowiek, to człowiek i nie przestanie nim być. A zobaczenie wilków w swojej dziupli, chyba by każdego zdenerwowało. Obejrzałam się za siebie i zamknęłam się we własnej przestrzeni. W tym momencie chciałabym porozmawiać z Hiacyntem albo...chociażby z Blake. Nie wiem, dlaczego pomyślałam o tym duchu, ale kiedy dała mi 'drugą szansę', w której mogłam uratować każdego, miałam wrażenie, że mogę jej zaufać. Nawet jeżeli znalazłby się ktoś, kto by ją znał i powiedział, że nie można jej wierzyć, ja i tak stanęłabym po jej stronie, chociaż, że w ogóle kim jest.
Ruszyliśmy do wioski. Adolf szedł pierwszy, tym samym kierując nas. Zaraz po nim szedł Beryl, kawałek dalej Luboradz. Ja szłam na samym końcu, przytłoczona tym wszystkim. A może gdybym jednak poszła z Alekei'em i Oleandrem do watahy, byłoby inaczej? A może właśnie wtedy obcy wilk rzuciłby się na mojego ukochanego. Spojrzałam na postać, o której aktualnie myślałam. Luboradz. Ni to wilk, ni to cokolwiek, co w życiu ujrzałam. Różnił się i to znacząco, choć na pierwszy rzut oka nie wydaje się inny. Mlasnęłam, po czym przełknęłam żółć w gardle. Musiałam się trzymać na baczności. Z jednej strony może nam grozić on, a z drugiej... całą wieś. Za parę chwil znajdziemy się w martwym punkcie, bez żadnego wyjścia. No, chyba że jakieś nadzwyczajne moce by nam pomogły. Westchnęłam zrezygnowana, z powrotem zwieszając głowę. Zdecydowanie za dużo myślałam, co przeradzało się w niepewność i ostrożność skierowaną do wszystkiego i wszystkich. Czy nadejdzie jeszcze w moim życiu takie coś, że zmienię się całkowicie? Znając moje szczęście, zapewne tak się stanie. Pokręciłam głową energicznie, po czym przyśpieszyłam kroku, gdyż zauważyłam, że znacząco oddaliłam się od swoich kompanów. Będąc bliżej nich, sapnęłam.
- Dość długo się idzie do tej wsi...
Luboradz spojrzał na mnie przez bark, tak samo, jak Beryl, lecz kiedy mój małżonek chciał coś powiedzieć, bestia, tak go nazwałam, odezwał się pierwszy.
- Wydaje ci się... idziemy niecałe dwadzieścia minut -Prychnął śmiechem, odwracając z powrotem głowę.
Spiorunowałam jego grzbiet pogardliwym wzrokiem, lecz kiedy tylko spojrzałam się na małżonka, niemalże od razu się uspokoiłam. On to potrafił sprowadzić mnie na ziemię, na co byłam i będę mu wdzięczna po wsze czasy.
<Beryl?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz