- Co to jest? - Potrząsnąłem głową z niedowierzaniem. Nigdy wcześniej ne widziałem czegoś podobnego. Max wzruszył ramionami i lekko przekrzywił głowę spoglądając na dziwne, pokraczne stworzenie.
- Wiesz... - powiedział po chwili - dosyć szybko się do nas zbliża.
Popatrzyliśmy na siebie. Reakcja była szybka: W trzy sekundy znajeźliśmy się poza plażą i, co za tym idzie, poza zasięgiem tej przerośniętej jaszczurki.
- Od jakiegoś czasu dzieją się dziwne rzeczy - mruknąłem, spoglądając zza krzaków na rozgorączkowanego "smoka" biegającego po piasku - ale to już przechodzi wszelkie pojęcie.Tutaj nigdy nie było takich zwierząt! - zakończyłem z oburzeniem.
Nagle coś zaszeleśliło w krzakach za mną. Obejrzałem się błyskawicznie. To jaszczur przedzierał się przez gąszcz, widocznie zwabiony zapachem wilków. Drgnąłem.
- To jest mięsożerne? - warknąłem - nie będzie sobie z naszego lasu robić łowiska!
Bez opamiętania rzuciłem się na gada. Po chwili dołączył także Max.
- Oleander... - wilk odskoczył w bok już po kilku chwilach walki - chyba nie damy sobie z nim rady. Jest za duży.
Nie odpowiedziałem, gdyż kurczowo ściskałem zębami łapę stwora. Ten zaczął machać nią w panice, omal nie skręcaląc mi karku. W końcu byłem zmuszony puścić i wylądować na piasku mert od jaszczura. Zawarczałem głośno. Byłem zacięty a gdy coś rozpocząłem, musiałem skończyć, chociaż z pewnością nie słynąłem z pewności siebie. Toteż z żalem dałem odciągnąć się na bok Maxowi. Basior popchnął mnie w kierunku krzewów, w których siedzieliśmy przed chwilą.
- Tu może nas nie złapie - mruknął zdyszany Max.
- Chodźmy - warknąłem, nie mogąc patrzeć na gadzinę sunącą w naszym kierunku. Szybko skierowaliśmy się w drogę powrotną. Zatrzymaliśmy się na niewielkiej polanie i usiedliśmy, by odpocząć. Siedzieliśmy przez chwilę w milczeniu, gdy nagle z góry dało się słyszeć chichotanie. Położyłem uszy po sobie. Tylko jedna istota może w tej chwili siedzieć na gałęzi nad nami i śmiać się tak bezczelnie z naszego nieszczęścia.
- Mundus...* - warknąłem, zwracając wzrok ku górze.
- Tak, Olusiu? - rozbawiony ptak uśmiechnął się szeroko siedząc wysoko na gałęzi jakiegoś drzewa.
- Czemu się śmiejesz? - zapytałem beznamiętnie, domyślając się, o co chodzi.
- Tak sobie myślę - Mundus poszybował na dół, siadając na ziemi obok nas - że bardziej nieudanego ataku nie widziałem od miesiąca.
- Przykro mi - wycedziłem przez zęby - więc mówisz, że cały czas ptrzyłeś na nas i obserwowałeś, jak bijemy się z tym gadem?
- W rzeczy samej - Mundek skłonił się lekko, po czym wbił wzrok w Maxa, przysłuchującego się naszej rozmowie - muszę go pilnować.
- Niby dlaczego? - obruszyłem się - jest nowym członkiem naszej watahy! Pełnoprawnym członkiem!
- Może jest szpiegiem? - ptak przykrzywił głowę, z uśmiechem wpatrując się w basiora - uwierz mi, Oleandrze, że żyję dłużej od ciebie i mam pewne pojęcie na temat bezpieczeństwa Watahy Srebrnego Chabra.
Mundus od dawien dawna pełnił w naszej watasze funkcję służby bezpieczeństwa. Wiedział prawie wszystko o prawie wszystkich. Teraz widocznie postawił sobie za cel dowiedzieć się wszystkiego o Maksie.
Przez chwilę popatrzyli na siebie. Poczułem się nieswojo.
Max zmierzył ptaka zimnym spojrzeniem. Po chwili jednak opanował się i powiedział:
- (...)
< Max? >
* Patrz zakładka: "Inne postacie"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz