Max, Ami, Mundus i ja zostaliśmy w jaskini. Siedzieliśmy w milczeniu. Wiatr szumiał w gałęziach drzew, a słońce prześwitywało przez liście.
- Nie powiedziałem mu, jak nazywa się ta wataha - powiedział w pewnej chwili Mundus.
Kiwnąłem głową, nic nie mówiąc.
- A on nie pytał o was - dokończył.
- Nie przejmuj się - zwiesiłem głowę, wbijając wzrok w ziemię - i tak mało mu powiedziałeś.
- W życiu tak się nie bałem - westchnął ptak.
- Słuchajcie - Max spojrzał na nas z iskierkami nadziei w oczach - a jeśli to nie był Toru? Jakaś szansa jest zawsze...
- Może - odpowiedziałem - ale kto inny mógł to być? On też jest wielki i groźny...
- Rzucił mną o ziemię - Mundus, nadal w zamyśleniu patrząc w dal, dotknął skrzydłem swojej szyi, ka której widać było spore skaleczenie.
Po krótkiej chwili, którą chyba wszyscy poświęciliśmy na kontemplowanie wydarzeń z ostatnich dni, ptak wstał powoli, po czym otrząsnął się z kurzu i powiedział znużonym głosem:
- Nic jednak nie może mi przeszkodzić w uzupełnieniu formalności. Co by powiedział Beryl...
- Beryl chyba nie kładzie takiego nacisku na te wszystkie papiery, jak ty - uśmiechnąłem się, w głębi ducha ciesząc się, że atmosfera stała się teraz nieco przyjaźniejsza a rozmowa zeszła na nieco inne tory.
- To już defekt zawodowy. Zbyt długo zajmuję się służbą wywiadowczą. Masz rację, Oleandrze. Muszę jednak skończyć, co zacząłem. Ponieważ Manti i Apar są teraz... nieosiągalni, zajmę się tą panienką - tutaj uśmiechnął się trochę tępo, podchodząc do Ami siedzącej pod ścianą jaskini.
- Czy mogę prosić o podanie imienia? - zapytał, lekko zniżając głowę.
Mundek zawsze dziwnie zachowywał się w stosunku do kotów. Teraz jednak było to jeszcze bardziej osobliwe.
Ami niepewnie spojrzała najpierw na Maxa, później na Mundusa, po czym odpowiedziała cicho:
- Ami.
- Dziękuję, ciekawe imię - odpowiedział Mundus, patrząc w ziemię - można wiedzieć, jako kto panienka tutaj egzystuje?
< Max? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz