Milczeliśmy. Woda stawała się coraz bardziej odległa, a jaszczurki bynajmniej nie zamierzały zawracać. W końcu ląd wyglądał jak cieniutki szary pasek rozciągnięty na falach morza. Patrzyłem a oddalającą się rzeczywistością. To było straszne.
Nagle jaszczurki zaczęły posykiwać do siebie porozumiewawczo.
- Chyba nie zamierzają nas tutaj zostawić?! - krzyknąłem przerażony do Maxa, którego jaszczurki oddaliły się od moich na pokaźną już odległość.
- Nie wiem - wilk wzruszył ramionami z przejęciem. On również wyglądał na przerażonego.
Rozejrzałem się wkoło, po czym z jaką taką ulgą dostrzegłem, że przed nami widać malutką zieloną wysepkę. Myślę że na długość nie była dłuższa niż pięćdziesiąt metrów, była za to dosyć wysoka. Wspominając już o pomiarach, wsponę jeszcze, że podpłynęliśmy do skalistego, niskiego klifu nie wyższego niż dwa metry. Klif, a raczej klifek był tak naprawdę prawie pionowymi, ciemnoszarymi skałami przez które ciągnęły się długie, czarne rysy i szczeliny. "Ciekawe, jak zamierzają nas tam przetransportować" - pomyślałem. Było to zadanie iście niewykonalne.
Gadziny, na których płynęłiśmy oraz te płynące obok jako "obstawa", podpłynęły do skalistego brzego, powoli wysuwając się z wody i wychodząc na nagrzane, śliskie skały. Ślady ich łap czyniły je jeszcze ciemniejszymi, niż były w rzeczywistości. Toteż, gdy postawiłem łapę na jednej z nich, niemal zsunąłem się do wody.
Nagle, jaszczur zrzucił mnie z pleców, po czym zrobił krok na przód. Skomląc i machając nogami, wpadłem do morza. Zacząłem histerycznie machać nogami, chlapiąc wodą na wszystkie strony, po czym złapawszy trochę powietrza, dysząc pływałem w kółko. Gady okazały niewielkie zainteresowanie tą sytuacją, przyglądając mi się spokojnie.
< Max? Co dalej? :) >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz