środa, 17 sierpnia 2016

Od Oleandra CD Maxa

Położyłem się na piasku, wdychając świeże, morskie powietrze i susząc sierść z wody. Kiedy Ami, jako ostatnia bezpiecznie wylądowała na brzegu, wstałem otrzepując się z piasku i podszedłem do Margo.
- Dziękujemy - uśmiechnąłem się - bardzo nam pomogłaś. Wiesz... - zawahałem się przez chwilę - mam pytanie: jakiś czas temu byliście z moim ojcem na terenach Watahy Szarych Jabłoni. Słyszałem, że mieliście jakieś problemy... * już dawno chciałem cię o to zapytać.
- Chodzi o te bezsensowne oskarżenia WSJ i ich skargi o zakłócanie spokoju? Już wszystko rozwiązane - zaśmiała się - ta czapla czasami mnie zadziwia.
Uniosłem brwi. "Ta czapla", ach tak... Mundek znów w akcji.
- Co się stało? - zapytałem.
- Szczeże powiedziawszy, sama nie jestem pewna - wadera wzruszyła ramionami - Mundus jakoś to załatwił. Chyba wycofali oskarżenie.
Uśmiechnąłem się bezwiednie. W tej chwili podszedł do nas Max.
- Manti i Apar zdecydowali się dołączyć do naszej watahy. Trzeba powiedzieć o tym alfom.
Pokręciłem głową, zawieszając wzrok w oddali. Po chwili odpowiedziałem w zamyśleniu:
- Eclipse i Beryla teraz nie ma. Ja ich zastępuję. Możemy od razu powiedzieć im, że są przyjęci - znów się uśmiechnąłem.
- To świetnie - odrzekł Max.
- Do zobaczenia - powiedziała Margo, machnąwszy skrzydłami - muszę lecieć. Mam nadzieję, że niedugo się spotkamy.
Pożegnaliśmy Margo jeszcze raz dziękując jej za pomoc, po czym wróciliśmy do nowych członków WSC.
- Rozgośćcie się - powiedziałem, po czym dodałem szybko - możemy oprowadzić was po naszych terenach.
- Może trochę później - ziewnął Apar - chyba wszyscy jesteśmy zmęczeni. Odpocznijmy. Jutro z chęcią wszystko dokładnie obejrzymy. Jeszcze dziś rano siedzieliśmy zamknięci pod ziemią pod władzą wielkich jaszczurek, a teraz mielibyśmy zwiedzać... może lepiej jutro.
- Więc do jutra - Max kiwnął głową.
Nie zdążyliśmy jeszcze rozstać się, gdy nagle obok nas pojawił się Mundus. Byłem zdziwiony, że ptak który tak głośno lata i robi tak wielki szym machając skrzydłami, może równocześnie tak nagle i niezauważenie pojawić się wszędzie.
- Dobry wieczór - przywitał się beznamiętnie.
W tamtej chwili zorientowałem się, że w zasadzie ju robi się ciemno.
- Kto to? - zapytał, wsazując na Manti i Apara.
- To nowi członkowie naszej watahy - wyjaśniłem.
- Już to wiem. Dalej.
- Są członkami WSC od kilku minut! Skąd ty...
- Nie widzę w tym związku z moim pytaniem. Imiona?
- Jeśli będą chcieli, to sami ci je wyjawią - warknąłem lekko podenerwowany.
- Imiona - zwrócił się tym razem do wilków. Te popatrzyły po sobie ze zdziwieniem, po czym Apar powiedział:
- To Manti, moja partnerka. Ja jestem Apar...
- Partnerka... - Mundus przymróżył oczy, jakby chcąc jak najwięcej zapamiętać - jakie stanowisko?
- Co proszę? - Apar lekko przekrzywił głowę.
- Jak będziecie pracować?
- Ja będę pomocnikiem - zaczęła Manti niepewnie.
- Mundusie... - przerwałem przesłuchanie - jesteś chyba trochę zdenerwowany...
- Nie, dlaczego? - syknął - a ty? - tu ptak spojrzał na Apara - stanowisko.
- Jeszcze nad tym nie myślałem - odpowiedział wilk z lekką konsternacją.
- Wydaje mi się jednak - wtrąciłem cicho - że nie jesteś w najlepszym humorze.
- Wszystko ze mną w porządku, ale na wszystko co piękne i czyste, Oleandrze, nie doprowadzaj mnie do prawdziwego zdenerwowania...
- Dobrze, już dobrze - położyłem uszy po sobie - ale te formalności naprawdę można załatwić kiedy indziej.

< Max? >
* Patrz opowiadania: Od Beryla CD Margo i dalsze opowiadania z tej serii.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz