- Arionie, Berylu... Lotarze... - wymieniałem - Maju i Reo - odetchnąłem z ulgą - oto Eclipse. Nie wiem czy już się znacie, jednak dla pewności wolałem sprawdzić...
- Ależ oczywiście, że się nie znamy - uśmiechnął się Beryl - witam, panno Eclipse.
- Witam szanowną panią - ukłonił się Lotar.
Kilka minut później, gdy Eclipse zapoznała się ze wszystkimi, usłyszałem przeraźliwy pisk. Nie trzeba się było długo domyślać... to Mundek odzyskał zdolność lotu i właśnie dopadł przerażonego wróbla, na którego czyhał już od dawna. Ściskając małego winowajcę, lekko osiadł na ziemi i popatrzył na ptaka triumfalnie.
- Masz coś jeszcze do powiedzenia...? Ostatnie życzenie?
- Puuuszczaj, papugo niebieska! - wyjąkał wróbel, próbując się wyrwać.
- Mówiąc to, decydujesz się na dalszą wojnę ze mną. Zastanowiłeś się dobrze? Odszczekaj to szybko! Może ci wybaczę...
Wróbelek skulił się, jednak zaraz powiedział cichutko:
- Przepraszam! Puścisz mnie w końcu?
- Nie zamierzam. Chyba, że jakaś stojąca tu osobistość, postawi sobie za cel uratowanie cię i odbierze mi możliwość... to nie byłoby trudne - to mówiąc, rozejrzał się po stojącym naokoło tłumie i zatrzymał wzrok na Eclipse.
< Eclipse? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz