- Hmm... - zacząłem przeżuwając resztki mięsa - wiesz Berylu... Mundus stracił pamięć.
- Co? Jak to?! - zapytał wilk.
- Po prostu nie pamięta Eclipse. Ani niczego, co jest z nią związane.
- Niesamowite... - pokręcił głową wilk.
Był już wieczór. Rozeszliśmy się do swych jaskiń. Nazajutrz, odwiedziłem Eclipse. Uznaliśmy, że możnaby odwiedzić Mundusa i zobaczyć, czy nadal objęty jest "Anty-Konfliktem" w postaci utraty pamięci.
Jak przypuszczaliśmy, ptak siedział pod jaskinią opierając się o ścianę.
- Witaj, Hiacyncie - przywitał mnie cicho.
- Witaj, Mundusie! - udałem, że nie znam powodu jego smutku - czemuż to siedzisz tu sam?
- Może to dziwne, ale ja z zeszłego tygodnia kompletnie nic nie pamiętam! - odpowiedział.
- Dziwne... - wymieniliśmy z Eclipse porozumiewawcze spojrzenia. Doznałem uczucia, iż pierwszy raz odkąd pamiętam, Mundus nie wie o czymś, o czym ja wiem...
- Ach, właśnie! - krzyknąłem - Mundusie: chciałbym ci przedstawić Eclipse. Niedawno dołączyła do naszej watahy.
- Miło mi poznać - Mundus bez jakichkolwiek emocji, wyciągnął skrzydło do wadery.
- Mi także - Eclipse była nie co zdziwiona.
Zaczęliśmy rozmowę o mało ważnych rzeczach. Następnie udaliśmy się do jaskini Katii, która poprosiła Eclipse, by zjawiła się za kilka dni na kontrolę zdrowia.
Mundus zmienił się nie do poznania. Teoretycznie był tym samym, wrednym inteligentem co wcześniej, a jednak nie wtrącał się w nie swoje sprawy, nie docinał nam na każdym kroku, nie był nawet niemiły. Zacząłem powoli tęsknić za jego starszym "wcieleniem".
W przeciągu jednego dnia, Mundek osiągnął zenit uprzejmości.
< Eclipse? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz