Byłam bardzo rozkojarzona jednak gdy juz się odsknełam zauwarzyłam że Mundek patrzy na mnie z grymasem na twarzy. Przez chwilę nie wiedziałam oco tak dokładnie chodzi ale po chwili namysłu i rozejrzenia się zauwarzyłam że Mundus trzyma bezbronnego wróbla. Tego samego wróbla uratowałam kiedyś. Od tamtego razu Mundus i ja zaczeliśmy żywić do siebie urazę. Podeszłam powoli do Mundusa mówiąc:
- Mundusie. Czemu dręczysz tak tego wróbla?
- Ponieważ on uraził moją dumę
- Aha. To dlatego go dręczysz?
- No tak...
- Wypóść go Mundusie przecież nikt ci nigdy nie dorówna.
- Jednak on musi ponieść karę!
Po swojej wypowiedzi Mundus zaczął przygniatać małego wróbla. Jego szpony nie dość że przudaszły ofiarę do ziemi to jeszcze dusiły. Sama coś o tym wiem. Zdenerwowałam się i wskoczyłam na Mundusa. Nie zauwarzyłam jednego szczegółu. Mundus znów potrafi latać. Rzucił wróblem o drzewo a mnie zrzucił z grzbietu.
- Eclipse ostrzegam cię odejć jeśli ci życie miłe...!
Otrząsnełam się i spojrzałam na Mundusa
- Nigdy. Będę stawała w obronie mniejszych i bezsilnych.
Po moich słowach Mundus naprawdę się zdenerwował. Chwicił mnie w swoje szpony i wzbił się w powietrze. Zaczął krąrzyć nad Hiacyntem i jego dziećmi. W krótce Mundus zatrzymał się w powietrzu. Jednak nie miał dobrych zamiarów. Zaczął lecieć z wielką prędkością na ziemię. Chyba wiem co chce zrobić. Chce mnie póścić przy samej ziemi abym trzasneła o nią i no nie wiem... zgineła?
< Hiacyńcie? Pomocy proszę! >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz