Nagle dało się słyszeć chrobot i dudnienie. Można by powiedzieć: długo nie czekaliśmy na Mundusa. Na zewnątrz ujrzeliśmy tłum jeleni. Mundek, razem z nieszczęsnym kamieniem, ponownie znalazł się w grocie.
- Wróciłeś...? - Eclipse z niewidocznym zdziwieniem spojrzała na Mundusa.
- Nie. Nie wróciłem - mruknął niezadowolony ptak - zostałem bezczelnie wrzucony do tej dziury.
- Jak to? Przez te... - wskazałem łapą szczelinę-wejście do jaskini - jelenie?
- Przez kogóż by innego? - bezemocjonalnie przeciągnął się Mundus - powiem więcej: wy również nie wyjdziecie - zachichotał złowieszczo.
Wyjrzałem z jaskini. Zdążyłem tylko zobaczyć stado jeleni stojące przed wejściem, po czym o mało nie zostałem stratowany przez jednego z nich.
- Eclipse... - zacząłem - Mnudus ma rację. Już chyba wiem, czego one tak pilnują...
- Długoście się musieli domyślać! - prychnął oburzony Mundus - już trzy razy próbowałem wydostać się z tej przeklętej nory i nigdy mnie nie przepuściły!
Mundek usiadł naprzeciwko kamienia i zaczął się w niego wpatrywać.
Nagle poczułem się dziwnie... ja chyba także chcę go zabrać. Przywłaszczyć sobie... tylko sobie...
Podszedłem do kamienia.
Eclipse westchnęła. Powiedziała:
- Jak my się stąd wydostaniemy... ale... Hiacyncie! Czy coś się dzieje?
Bowiem ja również uśmiechnąłem się chciwie, patrząc na skałę. Po chwili jednak, udało mi się zdusić to w sobie. Starałem się na nią nie patrzeć.
< Eclipse? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz