Chciało mi się płakać. Wszyscy odeszli. To znaczy... wszyscy oprócz Rozalki - jednak i tej nie wróżę już więcej niż jeden dzień.
Eclipse zapytała, jak to się stało.
- To... starość i wycieńczenie - odpowiedziałem z głębokim westchnięciem - jeszcze wczoraj byli zdrowi. Gaja, Rozalia, Teler, Storczyk, Alicja... ale tata zaczął chorować już jakiś czas temu.
- Może udajmy się do jaskini Rozalii i... - przypomniałem sobie, ze przecież Telera już nie ma. Chciałem spędzić te ostatnie chwile z ciocią, puki nie odejdzie: jak wszyscy.
Powędrowaliśmy do jaskini Rozalki i, wcześniej, Telera.
Ale cóż się okazało... Teler nie umarł, a zapadł w śpiączkę. Leżał teraz obok Rozalii na ziemi.
Rozalia oddychała ciężko. Przy niej siedziała Katia, Lenek, Lulek i Murka zalewająca się łzami.
Przed jaskinią, oparty o ścianę, cały drżąc stał Mundus. Miał zamknięte oczy i zwieszoną głowę. Obok niego stał, co chwila nerwowo machając skrzydłami Lotos - orzeł, towarzysz Rozalii. Praktycznie go nie znam.
Gdy podeszliśmy cicho do towarzyszy, Mundus nie przestając trwać w milczeniu ani nie otwierając oczu, skinął głową. Lotos rzucił tylko na nas przelotne spojrzenie i drżącym głosem wyrzekł:
- Dzień dobry...
Weszliśmy do jaskini, wypełnionej lamentami.
- Katio - szepnąłem patrząc na basiora leżącego z boku - co z Telerem?
- To już kwestia kilku minut - westchnęła szybko Katia, podając Rozalii jakieś leki.
Niebawem w jaskini zjawiły się Maja i Rea. Powiedziały, że Lotar i Arion, wraz z kilkoma innymi szeregowcami, musiał przed kilkoma dniami wyruszyć na tereny jakiejś innej watahy.
Ze zgrozą i przygnębieniem pomyślałem, jaka "niespodzianka" spotka ich, gdy wrócą do WSC. Nie ma już matki, ojca... ani Storczyka, ani, Alicji, ani Rozalii, ani Telera - którzy przecież także byli bliską rodziną.
Rozalka umarła kilka minut później.
Teler na chwilę tylko przebudził się ze śpiączki, by nic nie mówiąc, również przestać oddychać.
Miałem być nowym samcem alfa WSC. Zostało to ustalone wśród rodzeństwa, po powrocie moich braci. Było tyle spraw, którymi trzeba się zająć... jak to zrobić, gdy tak niedawno straciło się prawie całą bliską rodzinę?
Na szczęście cała wataha pomagała mi w podejmowaniu decyzji ważnych dla WSC. Po kilku dniach nieco otrząsnąłem się po stracie rodziców.
Podczas samotnego spaceru po lesie, spotkałem Mundusa i Eclipse. Rozmawiali po cichu na nieznany mi temat.
< Eclipse? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz