- Czyli po co tam idziemy? – zapytał Admirał sunąć się za mną jak smród po gaciach. Naprawdę im dłużej w tym siedziałam tym bardziej kwestionowałam to wszystko. Całe swoje życie. Jednak innego już nie znałam, a ostatnia próba życia bez Admirała skończyła się dla mnie tragicznie… Będzie lepiej. Na pewno. Po ślubie i po naszym wspólnym odejściu.
- Żeby określić datę ślubu i
ogłosić ją wszystkim.
- Naprawdę musimy? A nie możemy
zrobić tego sami? Po co widownia? Tylko gorzej się będziesz czuła widząc ich
potępieńczy wzrok. – jego głos pokazywał zmartwienie ale nie byłam pewna czy
było to szczere.
- Musimy. – powiedziałam krótko i
już miałam iść dalej ale w ostatniej chwili się odwróciłam i dodałam. – Jestem
przygotowana na to jak to będzie wyglądać. Nie mam zamiaru jednak uciekać i się
chować z tym co do siebie czujemy. Kto wie, może zostaniemy miło zaskoczeni. –
uśmiechnęłam się lekko na tą myśl, ale szybko odczułam też zdenerwowanie.
Zagryzłam mocno dolną wargę starając się uspokoić kołatające serce.
- Zmieniłaś się. Jesteś jakaś…
spokojniejsza i odpowiedzialniejsza. – Nie wiedziałam czy to tylko moja
podświadomość, ale usłyszałam w jego głosie odrazę. Nie chciał mnie takiej.
- Dzieci, Admirał. To przez
dzieci. – odpowiedziałam krótko i ruszyłam w
stronę jaskini alf z przyszłym mężem podążającym za mną.
---
- Możecie dzień później? –
usłyszałam pytanie z dzioba gadającej czapli.
- Tylko czemu? To już czwartek
jest zajęty? – spojrzałam na opierzonego ze zdziwieniem. Co to jakiś sezon
ślubny? Myślałam, że nikt nic teraz nie planuje.
- Można tak powiedzieć… Nasz wspaniałomyślny
alfa postanowił zwerbować zaprzęg artystów do poprawy morali w watasze. W czwartek
odbywają się przesłuchania.
- Dbamy o zaplecze kulturowe
naszego WSC! Kiedyś trzeba było się za to zabrać! – usłyszałam krzyk Agresta z
wnętrza jaskini, który prawdopodobnie usłyszał niezadowolenie w głosie swojej
prawej ręki.
- To nawet nie jest jego pomysł…
to wszystko ta nowa. Nymeria. – bocian wypluł to imię z odrazą, ale nie
zwracałam już na to uwagi. Artyści? Przesłuchania?
- Jakich artystów szukacie? –
spytałam szybko, patrząc czy Admirał nie postanowił podejść bliżej i
przysłuchać się naszej rozmowie. Niedoszły mąż obserwował las kilka metrów
dalej.
- Pieśniarzy,
wieszczy i aktorów.
- Okey, dobra
dzięki. – powiedziałam i już odwracałam się żeby odejść.
- A co z tym
terminem? To piątek może być.
- Emm… -
zatrzymałam się i patrząc na brązowego basiora mówiącego coś do samego siebie w
oddali, odpowiedziałam. – Tak, tak. Piątek będzie w sam raz.
---
Pod pretekstem
ustaleń ślubnych, wybyłam w czwartek na przesłuchania na stanowisko pieśniarza.
Nie było trudno, właściwie byłam jedyną kandydatką na to stanowisko, ale
zarówno Nymeria, jak i Agrest (którzy mieli ostateczną decyzje w przyjęciu
artystów) nie byli do końca zadowoleni z mojej rezygnacji ze stanowiska stróża.
Okazało się, że moja matka zaczęła mocno zaniedbywać swoje obowiązki i alfa
czekał na mój powrót na stanowisko po wychowaniu dzieci. Nie musiałam ich
jednak długo przekonywać, gdy tylko zaśpiewałam ich jedną z przygotowanych
pieśni, zgodzili się na zmianę niemal natychmiast.
Wracając do
domu zastanawiałam się tylko jak teraz powiedzieć to wszystko Admirałowi. Może
powinnam poczekać do jutra jak już będziemy oficjalnym małżeństwem? Jeszcze
tydzień temu sama chciałam stąd odejść… ale teraz? Śpiewanie to jedna z moich
pasji i jeśli mogę to robić przysługując się watasze i nie martwiąc się o inne stanowisko,
to mogę nawet znieść niezadowolony wzrok rodziny.
- Adek! –
krzyknęłam gdy wróciłam do jaskini. Basior dzisiaj szybciej skończył swoją
pracę, czymkolwiek się dokładnie zajmował, żeby przygotować się do jutrzejszego
ślubu. – Popatrz na mnie chwile. – powiedziałam z uśmiecham starając się
zwrócić na siebie jego uwagę. Już dawno nie czułam takiego szczęścia i takiej energii
przepływającej przez moje ciało. Gdy ukochany na mnie spojrzał wypaliłam bez
większego przemyślenia:
- Właśnie
patrzysz na nowego pieśniarza watahy!
<Adek?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz