piątek, 27 sierpnia 2021

Od Apollo Anubisa Aina "Rewia Dusz" cz. 2

 

-Żyjesz?-
Otworzył oczy, ale nie zobaczył nic.
Nie czuł się żywy. Nie czuł się martwy
Jedyne co widział to rozmazany obraz domu
A jedyne co pamiętał...

-Żyjesz. To dobrze.-

 

    Anubis powstał powoli. Nuda doskwierała mu kolejny raz, kolejny dzień, kolejny miesiąc bez ustanku. Szczenięta... te przeklęte kochane kuleczki, które dorastają o niebo za szybko, stały się jego przekleństwem, z racji ich widocznego nawet dla niego... Braku! Maił ochotę aż wskoczyć w krzaki i zbałamucić pierwszą lepszą waderę, aby w końcu mieć, choć iluzję zajęcia. Jednak jakby tego było mało ten dzień zaczął się fatalnie. Nocne burze budziły go przez swoje głośne grzmoty. Przeklinał za bezsenną noc swój dobry słuch. Rano na domiar wszystko było mokre i jak swoim ślepym okiem sięgał nie było suchego placka w odległości jego chęci. Dlatego niezadowolony i niewyspany, innymi słowy mocno marudny, siedział w mokrej trawie samemu moknąc bardziej niż już mokry był. Ach, tyle powtórzeń w jednej myśli. Tyle emocji w jednym słowie, które miał ochotę wypluć i wdeptać z impetem w ziemię. Mokrość. Przeszywająca do suchej nici. W dodatku chłodny wiatr nie umilał tego posiedzenia. Miało byś pięknie i spokojnie jak zawsze, ale los raczył kopać wszystkich po tyłkach.
    Przeniósł się w inne miejsce, gdyż rozpadało się na nowo. Tym razem nieco łagodniej, gdyż drzewa tego pięknego lasu dawały mu wystarczające schronienie, żeby łzy z nieba nie moczyły jego futerka bardziej kiedy się przemieszczał w kompletnie losowym kierunku. Im bardziej podążał w jego stronę, tym mniej kropel zdawało się lecieć w dół z zawrotną prędkością aby zakończyć swoje życie po zetknięciu z twardym gruntem.
    Teren uniósł się delikatnie tworząc zbocza i zboczyszcza. Wtedy też Anubis zrozumiał, ze doszedł aż w góry. Był tu wielokrotnie, jednak nie było to jego ulubione miejsce do spędzania samotnie godzin w kontemplacji swojej bezużyteczności w tym miejscu. Jednak jeśli był w stanie trzymać się z dala od jaskiń i deszczu jednocześnie, gotów był leżeć na twardych i zimnych kamieniach otoczony jedynie niskimi krzaczkami. Jak postanowił tak zrobił. Odnalazłszy odpowiedniej wielkości głaz w połowie Górskiej Ścieżki przysiadł sobie wsłuchując się w spokój panujący wokoło. Burza zdała się jakby przegonić wszystkie ciekawe dźwięki precz, nawet stąd. Jednak cisza, którą znają inne wilki nie istniała dla Anubisa. Inni często nie dostrzegali tych małych rzeczy i dźwięków, które natura oferuje nawet po przejściu burzy. Zbytnio spieszą się do własnych spraw i zapatrzeni w czubki swoich nosów lub tyłki innych wilków nie przysłuchują się wystarczająca. Dlatego cisza pozostaje tylko iluzją narzucają przez widzące oczami umysły, gdyż wzrok staje się głównym bodźcem, a noce odpoczynkiem dla umysłu. Anubis za to słyszał jak teraz, nawet w tej pozornym milczeniu coś skrobie się w ziemi pod nim. To prawdopodobnie myszy grzebały się w swoich norach skryte przed niedawną ulewą. Gdzieś w oddali jastrząb wyruszył na polowanie wydając z siebie bardzo charakterystyczne skrzeki. Kamienie powoli staczały się nabierając prędkości i uderzając o inne, większe i wytrwalsze głazy. Zapach świeżości też napawał Anubisa coraz to większym spokojem, odsuwając nieprzyjemny poranek w niepamięć.
    Jednak męczyła go jeszcze jedna dawna myśl.

-Żyj dalej-

 

CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz