-Żyjesz?-
Otworzył oczy, ale nie zobaczył nic.
Nie czuł się żywy. Nie czuł się martwy
Jedyne co widział to rozmazany obraz domu
A jedyne co pamiętał...
-Żyjesz. To dobrze.-
Anubis powstał powoli. Nuda doskwierała mu kolejny raz,
kolejny dzień, kolejny miesiąc bez ustanku. Szczenięta... te przeklęte kochane
kuleczki, które dorastają o niebo za szybko, stały się jego przekleństwem, z
racji ich widocznego nawet dla niego... Braku! Maił ochotę aż wskoczyć w krzaki
i zbałamucić pierwszą lepszą waderę, aby w końcu mieć, choć iluzję zajęcia.
Jednak jakby tego było mało ten dzień zaczął się fatalnie. Nocne burze budziły
go przez swoje głośne grzmoty. Przeklinał za bezsenną noc swój dobry słuch.
Rano na domiar wszystko było mokre i jak swoim ślepym okiem sięgał nie było
suchego placka w odległości jego chęci. Dlatego niezadowolony i niewyspany,
innymi słowy mocno marudny, siedział w mokrej trawie samemu moknąc bardziej niż
już mokry był. Ach, tyle powtórzeń w jednej myśli. Tyle emocji w jednym słowie,
które miał ochotę wypluć i wdeptać z impetem w ziemię. Mokrość. Przeszywająca
do suchej nici. W dodatku chłodny wiatr nie umilał tego posiedzenia. Miało byś
pięknie i spokojnie jak zawsze, ale los raczył kopać wszystkich po tyłkach.
Przeniósł się w inne miejsce, gdyż rozpadało się na nowo. Tym razem nieco
łagodniej, gdyż drzewa tego pięknego lasu dawały mu wystarczające schronienie,
żeby łzy z nieba nie moczyły jego futerka bardziej kiedy się przemieszczał w
kompletnie losowym kierunku. Im bardziej podążał w jego stronę, tym mniej
kropel zdawało się lecieć w dół z zawrotną prędkością aby zakończyć swoje życie
po zetknięciu z twardym gruntem.
Teren uniósł się delikatnie tworząc zbocza i zboczyszcza. Wtedy też Anubis
zrozumiał, ze doszedł aż w góry. Był tu wielokrotnie, jednak nie było to jego
ulubione miejsce do spędzania samotnie godzin w kontemplacji swojej
bezużyteczności w tym miejscu. Jednak jeśli był w stanie trzymać się z dala od
jaskiń i deszczu jednocześnie, gotów był leżeć na twardych i zimnych kamieniach
otoczony jedynie niskimi krzaczkami. Jak postanowił tak zrobił. Odnalazłszy
odpowiedniej wielkości głaz w połowie Górskiej Ścieżki przysiadł sobie
wsłuchując się w spokój panujący wokoło. Burza zdała się jakby przegonić wszystkie
ciekawe dźwięki precz, nawet stąd. Jednak cisza, którą znają inne wilki nie
istniała dla Anubisa. Inni często nie dostrzegali tych małych rzeczy i
dźwięków, które natura oferuje nawet po przejściu burzy. Zbytnio spieszą się do
własnych spraw i zapatrzeni w czubki swoich nosów lub tyłki innych wilków nie
przysłuchują się wystarczająca. Dlatego cisza pozostaje tylko iluzją narzucają
przez widzące oczami umysły, gdyż wzrok staje się głównym bodźcem, a noce
odpoczynkiem dla umysłu. Anubis za to słyszał jak teraz, nawet w tej pozornym
milczeniu coś skrobie się w ziemi pod nim. To prawdopodobnie myszy grzebały się
w swoich norach skryte przed niedawną ulewą. Gdzieś w oddali jastrząb wyruszył
na polowanie wydając z siebie bardzo charakterystyczne skrzeki. Kamienie powoli
staczały się nabierając prędkości i uderzając o inne, większe i wytrwalsze
głazy. Zapach świeżości też napawał Anubisa coraz to większym spokojem,
odsuwając nieprzyjemny poranek w niepamięć.
Jednak męczyła go jeszcze jedna dawna myśl.
-Żyj dalej-
CDN.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz