Almette przypatrywała się mu chwilę w zmieszaniu. Uśmiech nieco jej zrzedł jednak starała się zachować pozytywne myśli. Wszakże, kto jak nie ona ma emanować w tym ponurym świecie aurą radości. W końcu w miejscu gdzie brakuje wojska, kartek, a wszystkich interesuje tylko żyć aby przeżyć ona pozostawała tą iskierką uśmiechu na pyskach zmarnowanych losem wilków. Jednak patrząc się na mniejszego od siebie basiora miała ochotę zdzielić go przez łeb, gdyż to bardzo interesujące miejsce w okolicy okazało się być niczym innym jak krzakami. Krzakami, które Almetka znała na pamięć i potrafiła rozpoznać z dala. Chaszczami, które swoją masą przewyższały ją o głowę i skrywały w sobie interesującą norkę, o której niestety wiedziała. Docierało do niej też, że jej wyjście numero duo wychodzi na plażę. Jednym słowem małe tajne przejście. Jej delikatna irytacja ustała jednak szybko. Wilk przecież nie znał jej na tyle aby wiedzieć jak dobrze zna tereny watahy.
-Czyli co? Plaża- wskoczyła z zapałem w trawę przedzierając się przez nią z łatwością. Norka, w którą przyszło jej wleźć była ciasna, ale już nie po takich zakątkach chodziła i nie w takich utykała. Nie spoglądając nawet na towarzysza zanurkowała pod ziemię zgrabnie przeciskając się między ziemistymi ścianami. Droga nie była długa ani daleka, jednak jej sierść przybrała nieco brudnego koloru. Nie przejąwszy się tym zadarła głowę. Klif górował nad nią wiele metrów wzwyż. Po to też właśnie powstała ta norka. Była sprawnym skrótem na plażę, no i najważniejsze! Nie trzeba było skakać z klifu w dół! Wesoło pomiatając ogonem czekała na Wafarererena? Nie zarejestrowała do końca jego imienia, więc gotowa była zapytać o nie jeszcze raz. Jednak chwilę trwało zanim wilk wyłonił się z norki, aby zostać powitanym szerokim uśmiechem od wadery.
-Wyłaź już z tej dziury!- zaśmiała się wstając z piachu, na którym sobie przycupnęła. Nawet nie zauważyła kiedy to ona stała się przewodnikiem. - No! To to miejsce już znam! Znasz jeszcze coś ciekawego? Bo ja znam tu wszystko. Każdy kamień i ptaszka. Aż do znudzenia, bo nie ma tu już co robić. Pozostaje mi tylko czasem przychodzić tutaj. Zdarza się że nawet spotkam ludzi! Uwierzyłbyś że nic się mnie nie boją. Podobno przypominam psa. Ja tego jakoś nie widzę bo te pchlarze są takie maciupkie i niewielkie, ale idzie się z ludźmi fajnie bawić! No i też zawsze na plaży leży tyle muszelek! Zanoszę je czasami Muszelowi wiesz! Nie wiem czy to lubi, ale przecież mi nic nie powie! Ba! Nikt mi nic nie mówi! - rozgadała się nieco o wszystkim i o niczym zabijając ciszę, którą kochała tylko kiedy pozostawała w samotności. - Widziałeś kiedyś statek? Pamiętam jak byłam młodsza i jeden był gdzieś w oddali! Wyglądają jak wielkie pływające potwory, ale jednocześnie to takie interesujące! Jak to pływa będąc takim ciężkim? I jeszcze niesie tylu ludzi i czasem psy, bo słychać z dala szczekanie jak niesie je woda. Ale to nie ważne. Hymmm... miałam o coś... a tak! Twoje imię. Powtórzysz mi je jeszcze raz proszę! Kompletnie pomieszało się w mojej głowie! - Almette zamilkła na chwilę mierząc towarzysza swoimi błyszczącymi radością oczkami. Widziała w nim dozę skonfundowania i zaskoczenia takim zalewem słów, jednak ku jej radości nowy znajomy okazał się być w miarę cierpliwy.
- Wayfarer - powtórzył spokojnie nie kryjąc delikatnego uśmiechu.
-Waferer? Warafer? Waaa...- próbowała powtórzyć po nim czując się coraz bardziej zagubiona we własnych myślach. W końcu znała każde imię, każdej osoby, a tu taka niespodzianka. Prawda imienia pinezki uczyła się kawał czasu, więc pewnie to był kolejny z tych zakręconych przypadków.
-Wayfarer. - rzeczywiście wilk był cierpliwy i chyba nieco rozbawiony jej klęską.
-Wayfrajer? Wafer? Waf. Zostaniesz Waf! Nie mama siły się z tym dzisiaj guzdrać i bawić. Masz ciężkie imię, a dzisiaj jest taki śliczny dzień i nie mam czasu się go uczyć wiesz? - zanim jednak zyskała odpowiedź z już uchylających się ust towarzysza wypaliła z kolejną paplaniną, wyrywając jego miejsce na rozmowę. Podekscytowana odskoczyła kawałek dalej w piach wzbijając go chmurką do góry. - Patrz! Statek! Płynie tutaj ! Widać go! Widzisz? - i niby przerwa trwała krótko, na tyle aby wtrącić słówko jednak odpowiedziała jej cisza. - Bo ja widzę! Patrz jaki wielki! - jej pyszczek rozjaśniał się coraz bardziej, a oczka błyszczały dziko. Przysiadła sobie jednak zrezygnowana.
-Nigdy nie wsiądę do takiego statku. We wsi psy mi powiedziały, że najbliższy port jest z dala stąd, a tutaj w pobliżu łódki mają tylko starzy rybacy, a i to jest dziurawe i nieużyteczne. O łódki chodzi jakby co. Chociaż patrząc się na to mierne życie we wsi poza jarmarkami kiedy wszystko jest kolorów, to nie byłabym zaskoczona jakby ci rybacy byli w takim samym stanie. Ale .. to nie mija sprawa. Mi się marzy jedynie kiedyś zobaczyć z bliska taki statek, ba może dotknąć desek. Więcej mi nie trzeba. Prawda? Więcej nie trzeba! Prawda! - zamknęła na chwilę pyszczek wpatrując się w daleki horyzont i znikający powoli statek. - Ciekawe dokąd płynie... - i zapadła cisza, potulna ale pełna szumu fal i skrzeku mew.
<Waf?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz