wtorek, 31 sierpnia 2021

Od Pinezki - "Różowe Słońce i Milczący Księżyc" cz.3

Przebywanie w towarzystwie tych dwóch dziwadeł nadawało Citlali poczucie przynależenia. Ona też była dziwna, kolorowa i zawsze lewitująca, ale przy niemej Ealasaid i zmutowanym kotowatym Zuvie czuła się jak wśród swoich. Jakby tutaj nikt nigdy jej nie oceniał, bo niby na jakiej podstawie? Oni sami mieli swoje wyjątkowe cechy, przez które nie mogli wpasować się w społeczeństwo. I dlatego Pinezka wiedziała, że tutaj, w obcych górach, w obcym otoczeniu, wcale nie była taka obca.

Rozmowy, wspólne spacery, posiłki. Strażniczka szybko wracała do siebie pod opieką dwójki przyjaciół, na jakich, jak się szybko okazało, spokojnie mogła liczyć w każdej sytuacji. Sama starała się nie być dłużna i ilekroć Ealasaid prosiła ją o pomoc w zbieraniu ziół - powoli wadery coraz lepiej potrafiły się dogadać bez słów - albo Zuva chciał, by dołączyła do niego podczas powietrznego patrolu - bo okazało się, że kot umiał latać, czy raczej lewitować, dokładnie tak jak ona - Zendayafiri zawsze była do ich usług. Stali się przyjaciółmi, skutecznym w wielu wymiarach trio, któremu naprawdę ciężko było wejść w drogę. 

Ale jak to powiedział ktoś mądry, wszystko, co dobre, musi się kiedyś kończyć.

Nawet jeśli Pinezka cieszyła się, że nie jest już jedynym dziwadłem w swoim małym, ograniczonym przez naturalne granice świadku, musiała przecież ostatecznie wrócić do domu. To nie była rzecz dyskusyjna. Przecież nie jest jak swój brat, ten cały Wayfrajej, żeby opuszczać tych, których kocha, kompletnie bez słowa. A poza tym zaczynała tęsknić. Odezwała się w niej ewidentna tęsknota za domem, której nie umiała stłumić.

Gdy przyjaciele przesiadywali sobie pewnego ciepłego wieczoru pod gołym niebem, Citlali postanowiła wreszcie powiedzieć im o wszystkim. Pewnie zepsuje to nastrój, ale co tam, lepiej, żeby miała to za sobą.

– Będę musiała wracać do domu.

Ealasaid poderwała się na równe nogi i zaczęła stroić miny, jakby skomlała. "Jak to wracać do domu?" wołała tym swoim niemym głosem. "Nie podoba ci się u nas? Przecież bawiłyśmy się tak fajnie!"

Zuva na szczęście podchodził do tego z większym dystansem.

– Wiesz, jak tam trafić?

– Bladego pojęcia nie mam! – Pinia uśmiechnęła się, jakby opowiedziała świetny żart. Nadało jej to wyglądu wariatki. – Ale jak tu zostanę to nie trafię nigdzie. Kto wie, może gdzieś tam zimą akurat trafię na swojego brata, który mnie potem na wiosnę sprowadzi na miejsce. Ale dostanę reprymendę od ciotki Skinki, łuu huu...

Niebieskie oczy Myuu.2 przeszyły Zendayafiri.

– Skinka? Skinterifiri?

– E... Tak?

– Skinka to twoja ciotka??

– Tak?

– Jesteś córką Pakiego?!

Pinezka dostała okrągłych spodków w miejscu swoich narządów wzroku. No proszę. Nawet Zuva, wiecznie opanowany i zdolny przewidzieć wszystko zdawał się być zszokowany faktem, jaki ten świat jest w rzeczywistości mały.

– Znasz mojego tatę?!

– Czy znam?! – teraz to kot poderwał się na równe nogi. Nagle był pełen życia, podekscytowany, zupełnie inny, niż widziały dotychczas wadery. Ealasaid z przestrachu schowała się za lewitującą wilczycę. – To on mnie wyciągnął z mojego kryzysu egzystencjalnego. Dzięki niemu jestem tym, kim jestem. Cóż, dzięki niemu i jego przyjacielowi, Yirowi. Obaj tu byli. Spotkaliśmy się na tej samej polanie, na której ja cię znalazłem.

Strażniczka nie wierzyła własnym uszom. Nagle potrzeba powrotu do domu przestała być taka ważna, stała się zaledwie łatwą do zbicia chętką. Wadera po prostu musiała usłyszeć, jakie historie przeżyli jej ojcowie z Zuvą, kiedy się spotkali.

<CDN>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz