wtorek, 12 marca 2019

Od Vitale CD Kivuli

Lubiłem czasami pozachowywać się trochę jak szczeniak, nawet jeśli według niektórych powinienem już wyrosnąć z takich infantylnych zabaw. Na szczęście, nikogo takiego w moim pobliżu nie było (a Kivuli rozmawiała właśnie z Zawilcem), więc aby umilić sobie czekanie, zacząłem skakać z jednego kamienia na drugi. Na początku, ześlizgiwałem się z śliskich powierzchni, co kończyło się warkliwymi przekleństwami, a raz nawet wylądowaniem w błocie, ale z czasem zdobyłem na tyle "wprawy", że mogłem nawet kilka razy z rzędu przebywać tę samą trasę i to całkiem bezbłędnie. Cieszyłem się z tego jak głupi, mówiąc szczerze. Nie zauważyłem przez swoje rozbawienie nawet, że wadera powróciła. Dopiero kiedy zatrzymałem się na kamyku przed nią, podniosłem pysk znad swojego celu i uśmiechnąłem się.
— A więc, żyjesz! — Oznajmiłem ze śmiechem. Kivuli chyba chciała coś powiedzieć, ale szybko wciąłem się z dalszą częścią swojej wypowiedzi — Miło mi więc cię powitać w Watasze! Zanudziłbym cię formułką, jaką powinienem powiedzieć, wiesz, tą w stylu niech ci los sprzyja i pomyślnych łowów, ara, ara, ale nie mamy na to czasu, prawda? No nie mamy. Chodź lepiej. Coś ci pokażę. A dokładniej zrobię test — Mrugnąłem porozumiewawczo do wilczycy, a następnie przeskoczyłem na kolejny kamień.
— Jeśli przejdziesz przez tę trasę, to będziesz pełnoprawną członkinią Watahy! A potem zastanowię się, czy cię oprowadzić po terenach.

<Kivuli?>
<Wyszło żałośnie, ale nie mam siły na cokolwiek więcej>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz