Wadera, nie wiedzieć kiedy, odpłynęła w zbawienne ramiona snu. Szukając ukojenia dla udręczonej duszy i zbolałej psychiki, marzenia same ją pokierowały.
Tak w nocnych pragnieniach stanęła przed swoją ukochaną rodziną. W wersji szczenięcej, mogła ujrzeć Wrotycza, który akurat machał jej radośnie a kiedy zadarła małą główkę do góry, gdzie też była szczeniakiem znowu, dostrzegła ciepłe spojrzenia rodziców. Na widok ich momentalnie w oczach stanęły jej łzy. Wydawali się tak blisko, niemal na wyciągnięcie łapki... A jednak tak daleko. Z bólem serca wiedziała, że to tylko senna złuda. Ich nie było, cała trójka była martwa. Ale co tam! To był przecież jej sen, więc czemu nie mogła sobie pozwolić na przywołanie ich widoku?
Trzask.
Nagły powiew wiatru w śnie, sprowokował ją do spojrzenia za siebie, jednak tam nic nie było. Gdy spojrzała ponownie na swoich bliskich, by móc nasycić oczy ich obrazem, dostrzegła zmianę. Teraz wszyscy byli dorośli, przy Wrotyczu stała nieśmiało uśmiechająca się Caeldori. I ona pożegnała się przedwcześnie z życiem, niczym kwiat zerwany nie w swój czas. Jakkolwiek to głupio nie zabrzmi, Paletka tak ją polubiła, że była pewna tego, iż Kwiatuszek... No właśnie, ona co? Niewinna dusza, delikatna i krucha też cicho odeszła. Ponoć bez widowni, podczas gdy rodzicom i bratu ktoś towarzyszył w ostatnich chwilach. Nim się obejrzała, wróciła do swojego dorosłego wyglądu i to wówczas usłyszała coś, czego nie powinna...
-Huh, wspomnienia?- Mocno zniekształcony głos wydawał się dochodzić zewsząd i znikąd jednocześnie, jakby był naszpikowany błędami. Zdawał się zacinać przy zwalnianiu i przyspieszaniu mówienia.- Wiesz, że to ci nic nie pomoże, prawda?
-Co?- Zdołała jedynie wydobyć z siebie wadera w śnie. Bo to był dalej sen, prawda?
-Rozpamiętywanie nie pomaga- głos się odezwał jakby bliżej.- Musisz iść dalej, dla własnego dobra.
-Kim jesteś, że dajesz mi takie rady?- Starała się mówić z chłodnym opanowaniem ale prawda była taka, że zaczęła się bać.
-Kimś, kto jest ci bardzo bliski. Chociaż nie teraz. W przeszłości całkiem dalekiej. W przyszłości, może niedalekiej... Och, zapomnij.- Głos na chwilę uległ zawieszeniu. Palette prawdopodobnie zlokalizowała źródło hałasu, bowiem dostrzegła nieco ciemniejszy obszar w otoczeniu, który cały czas pozostawał w ruchu.
-Jak tak gadasz od rzeczy to wolę już się obudzić- mruknęła wadera. Głos zaśmiał się nisko.
-Nie dziwię się. Mówiąc krótko, zajmij się życiem. Być może, spotkamy się ponownie nieoficjalnie.
-Kim jesteś?- Zdążyła jeszcze spytać wadera, bowiem odpowiedzi nie uzyskała. Głos w pewien sposób uciekł a ona sama się ocknęła z mocnego snu.
To, co pierwsze do niej dotarło, to zmiany. Kuraha budzący się tuż obok z łapą, którą ją otaczał. Spoglądała na niego z dużymi oczyma. Cóż, z tej perspektywy jeszcze go nie widziała i jednak żałowała, że nie nastąpiło to szybciej.
Paletka musiała to w końcu przyznać otwarcie. Kuraha był nader przystojnym basiorem.
Kiedy spostrzegł się, że i ona nie spała odezwał się nie zabierając łapy z jej grzbietu.
-Jak się czujesz po śnie?
-... Wyobraź sobie, że lepiej- odparła po dłuższej chwili. Uciekła smutno spojrzeniem w bok.- Wiem, że nic mi ich nie zwróci i trzeba żyć dalej.
-Chociaż to trudne- dodał za nią.- Rozumiem. Pamiętaj, że obiecałem cię nie zostawiać.
-Wiem. Jestem za te słowa wdzięczna- powiedziała spoglądając na niego cieplej. Czuła, że mimo oporów, basior nie chce zabrać z niej swojej łapy. O dziwo, nie przeszkadzało jej to, wręcz przeciwnie: było to dla niej miłe uczucie. To jednak jej coś przypomniało.- Kuraha?
-Tak?- Spytał nastawiając uszy przy usłyszeniu zmiany tonu jej głosu.
-Tak jak wtedy zaproponowałeś... Bycie do końca przy mnie- mówiąc to, wadera zarumieniła się,- co miałeś konkretnie na myśli?
-Nie domyślasz się?- Spytał lekko zbity z tropu.
-Chciałabym to usłyszeć otwarcie i prosto z mostu. Kuraha, kim chcesz byśmy byli?
<Kuuuuuuraś? <3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz