Mój wzrok podążył za słowami wadery. Głos, który nie był mi znany wcześniej sprawił, że futro na karku uległo lekkiemu nastroszeniu, a ciekawość podniosła się o wiele bardziej niż w ostatnim czasie. Smukła samica o lekkim, nic nie zdradzającym uśmiechu i futrze w przeróżnych odcieniach brązu, stała tuż przed mną i wyczekiwała odpowiedzi. Określiła się mianem nowego członka w watasze, choć sam ten fakt zdradzał chociażby jej zapach, którego wcześniej tutaj nikt nie wyczuwał.
- Witaj. - odparłem, uspakajając myśli. - Moje imię to Conquest i sam nie pamiętam, kiedy to nastąpiło, że się tutaj znalazłem.
- Conquest... ''podbój'', tak? - uśmiechnęła się sympatycznie Michaela.
- Dokładnie tak. - zaśmiałem się. - Choć nie mam co podbijać. Fantastycznie, że postanowiłaś dołączyć do watahy.
- Tak? - odparła lekko zmieszana.
- Tak. Jest to świetne miejsce. - spojrzałem w niebo, a kolejno z delikatnie cwanym uśmiechem. - Lecz także lekko tajemnicze.
- Zapowiada się ciekawie. - usiadła brązowa wadera. - Opowiedz coś o sobie, oczywiście nie nalegam...
- Ależ spokojnie. Otóż należę do armii, jestem szeregowcem. Co by tu jeszcze... lubię owoce. - uśmiechnąłem się. Dałem znak waderze, że skoro ja opowiedziałem jej kilka rzeczy o sobie, to teraz jej kolej.
< Michaela? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz